26 sie 2009

Ważne biografie - Dr Matthias Rath

Dr Matthias Rath – biografia

Dr Matthias RathW roku 1994, krótko przed swoją śmiercią, dwukrotny noblista Dr Linus Pauling zwrócił się do Dr Ratha ze znaczącymi słowami: „twoje odkrycia są tak ważne, bo dotyczą milionów ludzi i zagrażają wielkim gałęziom przemysłu. Pewnego dnia mogą wybuchnąć wojny, których jedynym celem będzie zahamowanie dostępu do twoich przełomowych odkryć. Wówczas nadejdzie czas próby, kiedy będziesz musiał stanowić opór!” 

Dr Rath urodził się w roku 1955 w niemieckim mieście Stuttgart, w rodzinie ogrodników. Studiował medycynę w Muenster, następnie w Hamburgu. Po ukończeniu studiów podjął pracę jako lekarz i jednocześnie naukowiec w szpitalu uniwersyteckim Eppendorf w Hamburgu i Centrum Kardiologii (Herzzentrum) w Berlinie.
W roku 1989 Dr Rath przyjął zaproszenie dwukrotnego noblisty – Linusa Paulinga i przybył do Instytutu Badawczego Paulinga w kalifornijskim Palo Alto, celem rozszerzenia badań w zakresie chorób serca i układu krążenia. Obu naukowców łączyła nie tylko współpraca i przyjaźń, ale przede wszystkim wspólne cele. Dlatego też krótko przed swoją śmiercią w 1994 roku Dr Linus Pauling poprosił młodego kolegę o kontynuację życiowego przesłania – nie tylko jako naukowiec, ale też jako człowiek angażujący się dla przywrócenia światowego pokoju.
Dziś Dr Rath kieruje międzynarodowym instytutem badawczo – naukowym, którego celem jest zlikwidowanie współczesnych chorób chronicznych przy pomocy skutecznych, zorientowanych na przyczyny naturalnych metod. Naukowe publikacje Dr Ratha ukazują się w prestiżowych czasopismach naukowych, jak: Arteriosclerosis (American Heart Association), Proceedings of the National Academy of Sciences.
Wyniki pracy naukowej Dr Ratha stanowią podwaliny do nowego zrozumienia przyczyn powstawania chorób, dlatego posumowaniem pracy lekarza - naukowca jest książka: „Dlaczego zwierzęta nie dostają zawałów serca – tylko my ludzie”.
Już od wczesnych lat młodości Dr Rath angażował się w ruch na rzecz światowego pokoju i pomocy dla krajów rozwijających się. Pracował w zarządzie Światowego Zrzeszenia Studentów Medycyny w ramach WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), gdzie aktywnie uczestniczył w inicjatywie WHO – „Zdrowie dla wszystkich”.
W roku 1983, wraz z delegacją młodych lekarzy z całego świata, spotkał się z premierem Szwecji – Olafem Palme w jego urzędzie, w Sztokholmie. Olaf Palme był przewodniczącym Konferencji Północ – Południe, stowarzyszającej polityków i naukowców, którzy za cel postawili sobie zmniejszenie przepaści pomiędzy bogatymi krajami przemysłowymi i biednymi krajami rozwijającymi się, poprzez podejmowanie wyjaśniających kampanii i politycznych przedsięwzięć.
W ramach niemieckiego ruchu pokojowego Dr Rath ogłosił apel „Opieka zdrowotna na rzecz pokoju”, który wsparło podpisami ponad 20 000 lekarzy, pielęgniarek i przedstawicieli zawodów związanych z ochroną zdrowia. Wspomagał również inicjatywy naukowców nauk przyrodniczych podejmowane na rzecz światowego pokoju (www.natwiss.de).
W ramach międzynarodowego ruchu naukowców przeciw wojnie atomowej Dr Rath poznał chemika i laureata nagrody Nobla – Dr Linusa Paulinga i już wspólnie podpisali jako jedni z pierwszych odezwę – protest przeciw wojnie nuklearnej. Odezwa, skierowana do akademii medycznych na całym świecie, poruszała kwestie strasznych medycznych następstw wybuchu atomowego, te kwestie powinny być uwzględniane w toku nauczania w szkołach medycznych.
Dr Rath popierał też aktywnie propozycje Organizacji Narodów Zjednoczonych i komisji ds. Edukacji i Nauki oraz UNESCO o wprowadzaniu do programów nauczania w szkołach i na uczelniach wyższych zajęć dotyczących zachowania pokoju na świecie.
Światowa organizacja UNESCO wystosowała odpowiednie polecenia do wszystkich członków uczestniczących w konferencji w Barcelonie (1985 r.). Tam też Dr Rath spotkał się z Sekretarzem Generalnym UNESCO i jego żoną.

źródło :  http://www4pl.dr-rath-foundation.org/aboutus/drrath/biografia.html

BILDERBERG – prywatna globalizacja kłamstwa

14-08-2009 
Elity kapitalizmu finansowego miały dalekosiężne cele, polegające na stworzeniu światowego systemu prywatnej władzy finansowej, która byłaby w stanie zdominować systemy polityczne wszystkich państw oraz gospodarkę całego świata... "
Carroll Quigley
W maju 2009 r. z charakterystycznym orwellowskim obiektywizmem i zdumiewającym spokojem magazyn „Wprost” poinformował swoich czytelników, że „jak co roku, grupa około 130 polityków, bankierów i arystokratów z całego świata spotka się, (...) by wspólnie zastanowić się nad przyszłością świata.” Jednak „konferencja Grupy Bilderberg zapewne nie zostanie opisana na większą skalę w mediach”, wyjaśnił lojalnie autor artykułu. Jak wszyscy dobrze wiemy, opinia publiczna, którą magazyn „Wprost” kształtuje, nie powinna się przecież tą przyszłością za bardzo interesować. Mamy zaakceptować po prostu to, że „losy świata nie leżą w naszych rękach”, jak śpiewała kiedyś ostro Ostrowska.[1]

Od czasów wojny secesyjnej w USA cywilizacja zachodnia była areną powstawania i niezwykle gwałtownego rozwoju korporacyjnych imperiów przemysłowo-finansowych. Proces ten, będący efektem wielkiego transferu kapitału z Europy do Ameryki – przede wszystkim z giełdy londyńskiej przez imperium bankowe House of Morgan i konkurujące z nim skoligacone dynastie żydowskie (Rothschild, Warburg, Oppenheim), reprezentowane na Wall Street przez Kuhn, Loeb & Company pod kierownictwem legendarnego Jacoba Schiffa – doprowadził do silnej koncentracji władzy politycznej w rękach elity finansowej, o czym w roku 1966 w znanej pracy historycznej „Tragedy & Hope” profesor historii Uniwersytetu Harvarda i doradca departamentu obrony USA Carroll Quigley pisał: „elity kapitalizmu finansowego miały dalekosiężne cele, polegające na stworzeniu światowego systemu prywatnej władzy finansowej, która byłaby w stanie zdominować systemy polityczne wszystkich państw oraz gospodarkę całego świata. Ten system – pisał Quigley – miał być zarządzany w sposób feudalny przez światowe banki centralne, koordynujące działania poprzez tajne porozumienia, prowadzone na prywatnych spotkaniach i konferencjach”.[2]

Jednym z takich było legendarne już stowarzyszenie Bilderberg, będące „niezwykle interesującą grupą dyskusyjną, debatującą corocznie w sprawach szczególnej wagi zarówno dla Europejczyków jak i Amerykanów” – jak dyplomatycznie wyraził się o niej najbardziej aktywny uczestnik spotkań David Rockefeller, który poświęcił Grupie Bilderberg aż dwie strony w swoich bestsellerowych „Wspomnieniach”, wydanych w 2002 r. Pisał, że w maju 1954 r. za namową polskiego arystokraty Josepha Retingera książę holenderski Bernard zwołał konferencję, która odbyła się w hotelu Bilderberg w miejscowości Oosterbeek. „Konferencja miała pożyteczny cel”, twierdził Rockefeller i dlatego „wspólnie zdecydowano, że następnego roku powinna odbyć się ponownie”.[3]

Nie poinformowano jednak o tym prasy. Zresztą, wiadomo, konferencjami, które mają tak „pożyteczny cel”, media zwykle się nie interesują. I jest tego logiczny powód. Po pierwsze media nie interesują się spiskami elit politycznych, a Grupa Bilderberg od początku swego istnienia była encyklopedycznym przykładem organizacji stanowiącej „grupę osób działających tajnie i dążących do osiągnięcia wspólnego celu” (pożytecznego lub nie), jak prosto i czytelnie definiują słowo „spisek” leksykony. Po drugie skoro żyjemy w warunkach wolnego rynku, który „reguluje się sam”, to dla każdego dobrze wykształconego dziennikarza oczywiste jest to, że jedynym zajęciem bankierów i przemysłowców może być tylko i wyłącznie gra w golfa, a ta najnudniejsza rzecz na Ziemi nie jest w stanie zainteresować współczesnego konsumenta mediów preferującego dużo bardziej emocjonujące formy rozrywki.

Członkowie Grupy Bilderberg przez lata uspakajali wścibskich i „paranoicznych populistów”, że ich spotkania nie mają charakteru „tajności”, gdyż są to po prostu spotkania „prywatne” i odbywają się w „klubowej atmosferze” i spokoju, jaki można osiągnąć jedynie przez odizolowanie się od środków masowego przekazu. Niby ludzka sprawa – pogadać, ale „z kim i o czym” robi różnicę. Z punktu widzenia amerykańskiego prawa federalnego spotkania te są działalnością kryminalną, klasyfikowaną w kategorii „felony”, czyli „zbrodnie”. I dlatego nie wolno mówić o nich w mediach. Zgodnie z obowiązującą od 1799 r. ustawą Logana prawo federalne USA zakazuje obywatelom państwa jakichkolwiek samowolnych negocjacji z członkami obcych rządów państwowych, a dokładnie taka działalność uprawiana jest na spotkaniach klubu Bilderberg. Sam założyciel klubu książę Bernard zaangażowany był w działalność kryminalną. „W 1976 r. Grupę Bilderberg dotknął skandal, który niemal spowodował jej rozwiązanie – wspominał Rockefeller – Twierdzono, że książę Bernard zwrócił się do Lockheed Corporation z propozycją wykorzystania swego stanowiska w celu wpłynięcia na decyzje dotyczące zaopatrzenia holenderskich sił zbrojnych w zamian za znaczącą finansową rekompensatę. Przez cały rok liczba dowodów przeciwko księciu narastała wraz z sugestiami, że spotykał się z pośrednikami w czasie konferencji Grupy Bilderberg. Planowane spotkanie klubu w roku 1976 zostało odwołane i przez jakiś czas wyglądało na to, że Grupa Bilderberg przestanie istnieć”.[4] Te obawy okazały się jednak niepotrzebne. Po rocznej przerwie wznowiono spotkania tajnego towarzystwa, które od tamtej pory działa dalej z wielkim zaangażowaniem i, co tu dużo mówić, z wykorzystaniem niewiarygodnych możliwości.

„Członkowie Grupy Bilderberg zarządzają bankami centralnymi i dzięki temu są w stanie ustalać stopy procentowe, podaż pieniądza, ceny złota, a także to, które państwo otrzyma kredyt. (...) Każdy amerykański prezydent od czasów Eisenhowera należał do Grupy Bilderberg, choć nie chodzi o to, że uczestniczył w spotkaniach osobiście ale wysyłał na nie swoich przedstawicieli.” Wśród tych, którzy zignorowali ustawę Logana byli: Allen Dulles (szef CIA), Dean Acheson (Sekretarz Stanu za Trumana), Nelson i Laurence Rockefeller, Henry J. Heinz II (prezes H.J. Heinz Co.), Thomas L. Hughes (prezydent Carnegie Endowment for International Peace), Robert McNamara (Sekretarz Obrony za Kennedy’ego), William Bundy (prezydent Ford Foundation, redaktor Foreign Affairs), John J. McCloy (prezes Chase Manhattan Bank), George Kennan (były ambasador USA w Moskwie), Paul H. Nitze (przedstawiciel Schroeder Bank i uczestnik porozumień dotyczących redukcji zbrojeń), John D. Rockefeller IV (senator), Cyrus Vance (Sekretarz Stanu za Cartera), Eugene Black (prezydent Banku Światowego), Henry Ford III (Ford Motor Co.), Zbigniew Brzeziński (doradca Cartera i twórca Trilateral Commission), Alexander Haig (dowódca NATO i Sekretarz Stanu za Reagana). Do grupy należeli też Tony Blair, były premier Kanady Pierre Trudeau, szef Federal Reserve System Alan Greenspan, Hillary i Bill Clinton, John Kerry, Melinda & Bill Gates i Richard Perle. „Członkami stowarzyszenia są również ludzie, którzy kontrolują to, co każdy z was ogląda i czyta – baronowie mediów, jak David Rockefeller, Conrad Black (były właściciel ponad 440 publikacji prasowych od Jerusalem Post po kanadyjski The National Post), Edgar Bronfman [Seagram, Warner Music Group, Vivendi Universal], Rupert Murdock [magnat medialny, zarządca imperium News Corporation posiadającego m.in. takie perły jak Fox, Wall Street Journall, Harper Collins, SKY] oraz Sumner Redstone, właściciel [CBS Corporation, MTV Networks i] Viacom, międzynarodowego konglomeratu mediowego, który ma wpływy niemal w każdym segmencie tego przemysłu. To oni chronili tajemnicy tajnego stowarzyszenia i pewnie właśnie dlatego słowo „Bilderberg” brzmi dla ciebie obco” – pisał Daniel Estulin w tłumaczonym na 24 języki i publikowanym w 42 krajach międzynarodowym bestsellerze „The True Story of the Bilderberg Group”, wydanym w nakładzie ponad 155 tys. egzemplarzy przy 13 wznowieniach w samej tylko Hiszpanii. [5]

Rzeczywiście nazwa „Bilderberg” jest słowem prawie nieznanym. „Oficjalny słownik agencji Assosiated Press i najważniejszych gazet Ameryki”, Merriam-Webster Dictionary do dzisiaj nie uznał za stosowne wprowadzenia definicji słowa do swoich zasobów. Za tę „przysługę” kurtuazyjnie podziękował wszystkim w roku 1991 na spotkaniu w Baden David Rockefeller słowami często cytowanymi na niezależnych stronach w Internecie: „jesteśmy wdzięczni wydawcom Washington Post, New York Times, Time Magazine i innym wielkim publikacjom, których menadżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy. Dziś jednak świat jest już dużo bardziej wyrafinowany i przygotowany do organizacji rządu światowego. Idea ponadnarodowej suwerenności elit intelektualnych i światowych bankierów jest z całą pewnością korzystniejsza od narodowego samostanowienia, praktykowanego w minionych stuleciach”. [6]

Celem członków klubu Bilderberg – wyjaśniał kiedyś William Shannon, redaktor New York Times i ambasador USA w Dublinie za prezydenta Cartera – jest wprowadzenie nas w wiek post-nacjonalizmu, czyli świata pozbawionego państw ale podzielonego na regiony, które łączyć będą Uniwersalne wartości. Jednym słowem chodzi o gospodarkę globalną, jeden rząd świata (stworzony na drodze selekcji a nie elekcji) i społeczeństwo wyznające wspólną religię. By bez przeszkód osiągnąć ten cel, Bilderberdzy skupiają swą uwagę na zwiększeniu zaangażowania środków technologicznych i ograniczaniu świadomości opinii publicznej”.[7] Elita światowa ma to osiągnąć poprzez „stosowanie najnowocześniejszych technik kształtowania publicznych zachowań i utrzymywania społeczeństwa pod ścisłą kontrolą i inwigilacją” (Brzeziński).[8]

W 1995 r. w ramach przygotowań do Nowego Porządku Świata na jednej z elitarnych konferencji w Fairmont Hotel w San Francisco prowadzono dyskusje, które zdominowane zostały przez dwa enigmatyczne określenia: „20:80” i „tittytainment”. Według analiz, dokonanych na potrzeby przemysłu, w XXI w. światowy system ekonomiczny potrzebować będzie zaledwie 20% populacji świata by wydajnie funkcjonować. Pozostałe 80% stanowić będzie niezatrudniony i wykluczony z życia gospodarczego margines. ‘Tittytainment’ (będący wykreowanym przez Brzezińskiego złożeniem słów ‘tits’ i ‘entertainment’, czyli ‘cycki’ i ‘rozrywka’) ma stanowić mechanizm kontroli i łagodzenia społecznych frustracji i protestów, jakich nie będzie można uniknąć w dalszym rozwoju cywilizacji przemysłowej. Brzeziński sugerował, że wykorzystując metody psychologiczne i fizyczne, koniecznym będzie postępować ze społeczeństwem tak, by utrzymać je w letargicznym uśpieniu, podobnym do tego, w jakim podczas karmienia piersią pozostaje niemowlę.[9] Utrzymanie porządku przez globalnych hegemonów przemysłowych wymagać będzie jednak dużo bardziej zdecydowanych posunięć. David Rockefeller twierdzi, że konieczna będzie znacząca redukcja populacji świata, co ze względu na swoją „kontrowersyjność”, wymagać będzie „umiejętnego” potraktowania problemów etycznych i religijnych w różnych częściach świata.

Rewolucja przemysłowa prowadząca do rozwoju wielkich ponadnarodowych korporacji okazała się, zgodnie z tym, co przewidywał i przed czym przestrzegał Thomas Jefferson, procesem niszczenia idei demokracji i ukształtowała nową erę techno-despotyzmu. W roku 1963 brytyjski dziennik The Observer pisał, że członkowie klubu Bilderberg uważają, iż „przyszłość należy do technokratów, gdyż poważnych spraw międzynarodowych nie można pozostawić w rękach polityków. Tajność ich rozmów wskazuje jednak na to, że ich jedynym celem jest skuteczna dominacja nad narodami świata i zrzucenie całej odpowiedzialności za rządzenie na barki mało znaczących polityków.” [10]

Historia klubu Bilderberg stanowi kompromitujące świadectwo korupcji intelektualnej i moralnego upadku, w jakich pogrążyły się narody zachodnich społeczeństw przemysłowych. Dumni spadkobiercy przepełnionych optymizmem wizji politycznych Thomasa Jeffersona i rewolucji naukowej, sławionej osiągnięciami jego największego idola Isaaca Newtona, padli ofiarą ignorancji, do której rozpowszechnienia przyczyniło się jedno, paraliżujące umysł zaklęcie: „teoria spiskowa”. Spopularyzowany przez media, pozbawiony sensownej treści slogan, służył w XX w. do wyśmiewania każdej niezależnej opinii, poddającej w wątpliwość praworządność i jawność funkcjonowania zachodnich systemów politycznych. Okazał się tym samym skutecznym narzędziem umożliwiającym odwracanie uwagi od najważniejszych inicjatyw elit politycznych, prowadzących do monopolizacji władzy i budowy światowego imperium przemysłowego.

„Dobrze wiadomą rzeczą jest – pisał pionier public relations Edward Bernays – że o wyborze nazwiska [prezydenckiego kandydata] może zdecydować kilka osób siedzących za zamkniętymi drzwiami pokoju hotelowego”. „Jesteśmy rządzeni, a nasze opinie, gusty i poglądy kształtowane są w znacznym stopniu przez ludzi, o których nigdy nie słyszeliśmy.” [11] Wszyscy również wiemy, że z funkcjonowaniem każdej hierarchii państwowej związane jest zawsze działanie tajnych organizacji (nazywanych wywiadem, służbami specjalnymi, organami bezpieczeństwa państwowego, wojskiem czy policją), a także stowarzyszeń biznesowych, wywierających wpływ na decyzje polityczne w formie zakulisowych rozgrywek określanych mianem "lobbingu". Cywilizacje zawsze „tworzone i kierowane były przez małe grupy intelektualnej arystokracji, nigdy przez masy” – pisał współtwórca teorii psychologii tłumu, dającej podstawy do rozwoju technik propagandowej manipulacji Gustaw Le Bon.[12]

Wyśmiewanie poglądów mówiących o zakulisowych i tajnych działaniach ludzi, dysponujących możliwościami kształtowania decyzji politycznych, których celem jest poszerzanie zakresu władzy ugrupowań czy struktur ekonomicznych przez te osoby reprezentowanych, jest niczym innym jak wyrzekaniem się zdrowego rozsądku. Tego zdrowego rozsądku pozbawiła się zachodnia inteligencja, która swą obecną kulturę polityczną ukształtowała naiwnie w oparciu o dogmat wiary w uczciwość i szlachetność postępowania liderów przemysłu. Wykształcona postawa powszechnej ignorancji jest rezultatem propagowania ślepej wiary w istnienie wolnego, samoregulującego się rynku, będącego w popularnych wyobrażeniach perfekcyjnym mechanizmem ekonomicznej symbiozy równouprawnionych jednostek. Cała tzw. „wolnorynkowa” wiedza ekonomiczna, którą indoktrynowano społeczeństwo zachodnie, całkowicie pomija wpływ przemocy, korupcji, manipulacji, kłamstwa i roli przywilejów w rozwoju gospodarczym społeczeństwa zachodniego. Wiedza ta jest w gruncie rzeczy jedynie quasi naukową metodą umacniania dominacji totalitarnych hierarchii przemysłowych nad zniewolonymi narodami świata. Ten ekonomiczny dogmatyzm, uprawiany ze szczególnym zaangażowaniem przez prawicowe ugrupowania polityczne, ewoluował do roli dominującego systemem wiary i pełni obecnie funkcję obowiązującej religii.

Demokracja, zgodnie z tym o czym pisał wybitny pedagog i filozof John Dewey, nie może funkcjonować w oparciu o tradycyjny, elitarny system „reglamentowanej” edukacji ale wymaga stworzenia modelu edukacji demokratycznej, który umożliwiłby wszystkim obywatelom rozumienie otaczającej ich rzeczywistości i wyposażyłby w narzędzia do samodzielnego i kreatywnego jej kształtowania. Jeżeli losy świata mają być w naszych rękach, w co z tak imponującym przekonaniem wierzył autor amerykańskiej Deklaracji Niepodległości, musimy odzyskać odebrane nam przez przemysł prawo do decydowania o swoim własnym istnieniu i przywrócić prawa życia Natury, od której nasze istnienie zależy. Od ponad dwóch wieków uznajemy tę prawdę za oczywistą, że każdy z nas został przez Naturę obdarowany pewnymi niezbywalnymi prawami, do których należą Życie, Wolność i dążenie do Szczęścia. Jeżeli tych praw jesteśmy pozbawiani, naszym obowiązkiem jest upomnieć się o nie i zerwać więzi zależności, które są przyczyną naszego nieszczęścia. Długa historia nadużyć przemysłowego establishmentu, prowadząca do ustanowienia hegemonii nad narodami świata, daje nam dziś te same moralne prawo, z jakiego wywiedli swe racje twórcy Stanów Zjednoczonych Ameryki, by ogłosić deklarację Wolności i Niezależności od stworzonej bez naszej woli i wiedzy globalnej tyranii przemysłowej.

Zbigniew Jankowski

PRZYPISY:___________________________________________
[1] MN, Tajemnicze spotkanie światowych elit, Wprost, 14.5.2009;
[2] C. Quigley, Tragedy & Hope. A History of the World in Our Time, GSG Associates, s. 324;
[3] D. Rockefeller, Memoirs, Random Hause Trade Paperbacks, 2003, s. 411.;
[4] tamże, s. 412;
[5] D. Estulin, The True Story of the Bilderberg Group, TrineDay LLC, 2007, s. 22-23, 28-29;
[6] D. Rockefeller w wystąpieniu wygłoszonym na spotkaniu Bilderberg Group, Baden, Niemcy, czerwiec 1991;
[7] W. Shannon Plans to Destroy America are Exposed! American Almanac, 11.8.2002, cytowany w D. Estulin, The True Story of the Bilderberg Group, s. 41;
[8] Z. Brzeziński cytowany w W. Engdahl, Seeds of Destruction. The Hidden Agenda of Genetic Manipulation, Global Research, 2007, s. 40;
[9] H.P. Martin & H. Schumann, The Global Trap: The Globalization and the Assault on Prosperity and Democracy, Zed Books London & New York, 1997, s. 1-4;
[10] fragment artykułu The Observer z 7.04.1963 r. cytowany w D. Estulin, The True Story of the Bilderberg Group, s. 37-38;
[11] E. Bernays, Propaganda, IG Publishing, 2005, s. 60, 37;
[12] G. Le Bon cytowany w S. Ewen, PR! Social History of Spin, Basic Books, 1996, s. 141.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
żródło: http://pl.indymedia.org/pl/2009/08/46455.shtml

inne linki  :
http://www.polonica.net/grupa_Bilderberg.htm
http://www.bibula.com/?p=4443

25 sie 2009

Świński "przekręt " - obowiązkowe szczepienia ?

Czytałem już nieco wcześniej o szczepionkach. Wszystkie zawierają pewne ilości rtęci. Rtęć jest toksyczna. Na to tez warto zwrócić uwagę, że nie ma szczepionek wolnych od rtęci. Nie są to ilości duże , ale z czasem mogą zaszkodzić, gdyż rtęć się kumuluje w organizmie. Szczepionki powinny przejść wszystkie testy. Najpierw na zwierzętach, a potem testy kliniczne. Dopiero może wówczas może być podana ludziom. Tu pominięto początkową fazę testów i szczepionki podano ludziom.

Sam się już domyślałem, że ta świńska grypa to mistyfikacja. Ciekawe dlaczego media nie przedstawią liczby zachorowań i zgonów z powodu tej "grypy" obok nowotworów, wypadków samochodowych czy alkoholizmu...

Dużo więcej informacji w tym temacie uzyskacie państwo wchodząc na stronę : http://grypa666.wordpress.com/



senator stanu Texas (USA ) Ron Poul



źródło : ( YouTube)

Na krawędzi ( On The Brink ) -- istnienia .

W W. Brytanii obowiązywał pewien model prawa, który przyjęto tworząc prawo w USA. To, ze w USA spisano to w kilku punktach i nazwano go 'Konstytucja' to szczegół , bo ten model prawa od stuleci obowiązywał wcześniej w W.Brytanii. Model brytyjski mówi, ze dozwolone jest wszystko czego nie zabrania prawo. - > Model europejski, ze dozwolone jest tylko to na co prawo zezwala. Stąd bezpośredni wniosek . Pierwszy model traktuje ludzi jako ludzi wolnych. Drugi traktuje tych że jak niewolników .

W jakim świecie wobec takiej alternatywy wolelibyście by dorastały wasze dzieci i dzieci waszych dzieci ..?

Ten film jest o Was .O kazdym z Was !








Jeden z komentujących napisał : ...to nie systemy prowadzą do niewoli tylko "ludzie" którzy zapominają że wszyscy jesteśmy ludzkimi istotami pragnącymi kochać i być kochanymi.

żródło : (YouTube)

Kartel Farmaceutyczny - " I .G. Farben" ( Bayer, BASF, Hechst ) - komentarz Dr Rath

I.G. Ausschwitz to stu procentowa córka Bayera, Hoechsta, BASFa i innych koncernów - I.G.Farben .

Wielu ludzi twierdzi ze to tylko kolejna teoria spiskowa, ja tak nie uwazam bo wyglada na to ze Dr Rath wie co mowi i raczej nie mialby korzysci ze zmyslania takich faktow, pozatym wszystko popiera dowodami, ale gdyby nawet sie mylil to wole wierzyc w jego klamsta niz w ta polityczna szmire, eh dlaczego w dziesiejszych czasach tak cieżko o prawde, wychodzi na to ze prawda jest najbardziej porzadanym zjawiskiem i zarazem prostym, a mimo tego trudno o nią

Czy któryś euro(pojeb)-entuzjasta wiedział że głosuje na UE Farben ???. Ach te uśmieszki milusie Merkel, te przyjacielskie umizgi Kohla, te pohukiwania Sarozy'ego, no cóż, ? W świetle referatu dr Ratha dnia 4 V 2004 Niemcy ponownie wygrały kampanię wrześniową. Za cenę jakiegoś hen hen odległego dobrobytu straciliśmy wolność.

Niemiecka korporacja Evonik Industries AG wciąż produkuje Cyklon B w Republice Czeskiej w Kolinie pod nazwą handlową Uragan D2 jako skuteczny, silny insektycyd. Inne? filmiki o IG Farben, Standard Oil, itd.: v=JLCe3YHvseo lub v=EOSrJH7z5CI

Link do strony Fundacji Dr Matthias Rath :
http://www4pl.dr-rath-foundation.org/index.html



Żeby nie byc goloslownym to? podam choć jeden przyklad, Kurt Kiesinger - czlonek NSDAP, departament propagandy, kanclerz Niemiec 1966-69 CDU

Małe wyjaśnienie: Contergan jest w Polsce bardziej znany pod nazwą Talidomid. Był to "lek" uspokajający i przeciwko wymiotom? ciężarnych, ale jak się potem okazało powodował uszkodzenia płodów, które rodziły się bez kończyn, a czasem również bez oczu.







żródło : ( YouTube )

22 sie 2009

Na krawędzi ( On The Brink )

KLIKNIJ TUTAJ, ABY ZŁOŻYĆ ONLINE SWÓJ PODPIS W NASZEJ PETYCJI O ODRZUCENIE TRAKTATU LIZBOŃSKIEGOCzym jest a czym się stanie Unia Europejska po podpisaniu (ratyfikowaniu) - Traktatu z Lizbony ( TL) . Doskonale ukazuje to cykl 4 części filmu dokumentalnego "On The Brink" - Na Krawędzi - przygotowanego jako działanie publiczne na rzecz ludzi w Wielkiej Brytanii.Wszyscy uczestnicy filmu poświęcili swój czas całkowicie charytatywnie , bez wynagrodzenia . Przy wsparciu "SANITY" (http://www.sanity.org.uk) - to niezależna , utrzymująca się z własnych funduszy , niezwiązana z żadną partią organizacja polityczna, w której całkowicie charytatywnie pracują wolontariusze, oddani idei informowania brytyjskiej opinii publicznej na temat członkostwa w Unii Europejskiej .
Faktem jest że osoby , podejmujące najważniejsze decyzje w UE nie są wybierane na te stanowiska przez ogół zgromadzenia czyli Parlament UE , nie odpowiadają przed nikim i większości przypadków są nieznane.
Czym zatem jest "TRAKTAT z Lizbony" (TL) ?
- Jakie niesie z sobą zagrożenia ?
- Co należałoby o nim wiedzieć ?


" Traktat Lizboński" (TL)
stanowi co następuje :

1 - "PRIMACY of UE Law" Ustanawia zasady Unijnego prawa jako nadrzędne w każdym wymiarze wobec praw uchwalonych przez narodowe parlamenty (krajów członkowskich) i ich sądy -
2 - "Increased UE Powers" Określa dalsze, olbrzymie przekazanie władzy przez narodowe rządy na rzecz centralnego rządu w Brukseli -
3 - "Reducet national veto" Redukuje także prawo narodowych rządów do veta w sprawach , które ich zdaniem nie leżą w interesie ich krajów -


Dokument ten (
TL) potwierdza pragnienie utworzenia ponadnarodowego rządu :

1 - który nie jest wybierany,
2 - którego nie można pociągnąć do odpowiedzialności ,
3 - którego nie można rozwiązać .
Rozpocznie się dzielenie na mniejsze regiony czyli tzw: "prowincje" ( Bałkanizacja Europy ) . W niedalekiej przyszłości, wszelkie tradycyjne formy lokalnych rządów będą zastępowane unijnym systemem zarządzania takimi "prowincjami" - regionami , podregionami i pod-podregionami.

Na przykładzie Wielkiej Brytanii okazuje się że korzyści wyjścia z
UE i dołączenie do tych 94% rozwijającej się reszty świata są jak najbardziej realne i wręcz wskazane .Jak wiadomo Polska to nie Wielka Brytania ale warto się zastanowić i skalkulować za i przeciw ..

Na potwierdzenie tych obaw niech posłużą słowa samego Władimira Bukowskiego , który jak nikt inny ma prawo wypowiadać się w tej kwestii. Dalej ów dysydent z byłego Związku Radzieckiego twierdzi że model tworzącej się obecnie Unii Europejskiej jest prawie że dokładną kopią tego systemu jaki istniał w dawnym ZSRR .ledwo uszedł z życiem z tej
"przyszłości" jaką nam wszystkim gotują . Różnice są jedynie w detalach . Dość obrazowo je wylicza w filmie dokumentalnym - do którego linki znajdują się pod artykułem.
Jeśli to wszystko okaże się prawdą to Wielka Brytania i Polska a także reszta jeszcze niepodległych krajów związanych ze Wspólnotą UE - rzeczywiście znajdą się na krawędzi istnienia !!!
Czy o to nam wszystkim chodziło ..?
Czy jest to proces nieodwracalny ..?
Czy istnieje alternatywa bycia częścią federacyjnego państwa europejskiego ?
.....................................................

poniżej materiał źródłowy :
"On The Brink" - Na Krawędzi cz 1
"On The Brink" - Na Krawędzi cz 2
"On The Brink" - Na Krawędzi cz 3
"On The Brink" - Na Krawędzi cz 4
.......................................................
http://orwell.blog.pl/

......................................................

20 sie 2009

Byle nie było za późno..( matrix )

Ten matrix tak naprawdę się już dzieje .Ta ogólnoświatowa kolektywizacja wszystkiego co można połączyć w konsorcja i korporacje. To typowy system piramidy nad którą w konsekwencji będzie miało nadzór kilku najwyżej wtajemniczonych .

Globalizacja idzie w najlepsze .Jeszcze za czasów Busha ( jr.) utworzono wspólnotę gospodarczą z połączenia USA , Canady i Meksyku tworząc jedno ciało gospodarcze , proponując przyjęcie na całym obszarze Ameryki Półn. jednej wspólnej waluty "amer" . A wszystko to bez zgody Kongresu USA .

Na podobnej zasadzie grupa tych samych finansistów patrz. - Rockefeller , Rothschild stojący za " Komisją trójstronną " i "Bilderberg-Group" postanowiła utworzyć następną wolną strefę łącząc niezależne do tej pory kraje Europy zachodniej i środkowej w jeden twór polityczny o nazwie Unia Europejska i tu też silny nacisk kładzie się na przyjęcie przez całą grupę(27) krajów wspólnej waluty "euro" .
Czyli kolejny kołchoz na wzór tworu jakim był ZSRR . Można zaprzeczać i podobnie jak to czyni red. Żakowski wszędzie doszukiwać się chamstwa wobec tych , którzy mają tą odwagę cywilną że piszą wprost i nie lawirują nie spłycają znaczenie tego wszystkiego co wokół nas się dzieje .

To że tworzy się nowy światowy porządek (NWO) ze wszystkimi tego konsekwencjami nie jest już dla nikogo - kto ma jakie takie pojęcie o świecie - żadną rewelacją . Co najwyżej może budzić uzasadnioną obawę a wręcz trwogę przed powrotem do mrocznych czasów faszyzmu hitlerowskiego bądź komunizmu w wydaniu stalinowskim . Co światlejsi z nas twierdzą wręcz że nigdy nie ma powrotu do tego co było to "coś" co może nastąpić będzie bardziej mroczne i potworniejsze od wszystkich znanych nam przykładów z historii .

Żaden pan Żakowski bądź inny zależny od gigantów medialnych redaktor nie będzie mi wyznaczał standardów etycznych bądź moralnych gdyż to właśnie w czym wszyscy uczestniczymy - w większości przypadków pewnie nie świadomie - jest znakomicie zmanipulowaną paką informacyjną ( ala Kaszpirowski ).

W skutek bombardowania nas we wszelkich mediach tą wszechobecną polityką "miłości" i "braterstwa" Preferowania "wolności" aż do wyzwolenia w nas dzikich żądzy rozkoszy bądź posiadania wszelkich dóbr o których tylko zamarzymy . I tu jakby ci co planują nam nowy porządek na świecie osiągają swój cel . Niczym nie ograniczona chęć posiadania pozwala im zwielokrotniać zyski we wszelkich możliwych zakresach i dziedzinach handlu i usług . Najważniejsze dla nich by człowiek nie tworzył w sobie żadnych barier i ograniczeń . To wówczas pozwoli na wmówienie nam że do wszystkiego mamy prawo . Jako ludzie na nowo uformowani nie mamy żadnych barier przed szukaniem nowych doznań ( narkotyki inne używki -dopalacze ) w konsekwencji wolna miłość , seks bez ograniczeń z sodomią włącznie.
Co za utopia ..
Jak już nas wystarczająco zmiękczą "zaproponują " nam inną formę wolności "bio-chip"( wszczepiany pod skórę ) - to już prosta droga do objęcia naszej populacji całkowitą kontrolą .

Wszelkie transakcje finansowe , wpłaty -wypłaty z naszego konta , ubezpieczenia zdrowotne , zakupy bądź korzystanie z wszelkich usług będzie wyłącznie realizowane poprzez właśnie ten BIO-CHIP. To zresztą już się dzieje . Stąd nie ma już podstaw do tego by w to wątpić . Będą mieć to o czym naprawdę mażą ci z samej góry tej piramidy - jednym posunięciem mogą niewygodne dla systemu jednostki "uciszyć" .

Jak się okazuje tylko "garstka ludzi wtajemniczonych" wie tak naprawdę jaki horror zagraża naszej planecie a przede wszystkim wolnemu rodzajowi ludzkiemu .

Do niedawna wszelkie sprawy z tym związane nie mogły i nie były nigdzie w żadnych mediach podawane do publicznej wiadomości tym bardziej komentowane . Nie można również wykluczyć że zamierzenia działań kneblujących nam usta a opisane w artykułach do których linki znajdujemy pod tekstem są jedną z wielu form nacisku na media .

Tu chodzi o straszliwe pieniądze , niewyobrażalną kwotę ..
Ci bankierzy nie cofną się przed żadną przeszkodą .Jak wcześniej pokazuje historia nawet senat USA musiał skapitulować w 1913 roku wprowadzono cichaczem ustawę powołującą na nowo "Bank Centralny USA" czyli Bank Rezerw Federalnych (FED) który to od tej pory pożyczą na procent rządowi USA pieniądze pomimo tego że konstytucja USA gwarantuje wyłączność bicia pieniądza przez mennice rządowe bez żadnego zadłużania się w postaci procentu .

To dowód że ci bankierzy ( D.Rockefeller, J.P.Morgan, Warburg , Rothschild ) obecni potomkowie i spadkobiercy idei mieli i mają bezpośredni wpływ na to co się w gospodarce działo wówczas - odpowiadają również za kryzysy z tym z 1929 roku włącznie ) a także na obecne szybko zachodzące zmiany .

Wpływ bankierów był i jest do tej pory tak silny na obie Izby Kongresu USA że wbrew wszelkim zaleceniom światłych kongresmenów nawołujących do odwołania tej pogrążającej co rusz gospodarkę USA w recesji ustawy z 1913 roku - nie wiele można zrobić .

Czy to wszystko o czym tu napisałem jest prawdą ?
David Icke , Aaron Russo
i wielu innych znających bliżej temat twierdzą że tak. Skorzystajcie z YouTube ( http://www.youtube.com/watch?v=KfwM4W96Ay0 ) - to kopalnia wiedzy.

Nie mam żadnej wątpliwości że "Bilderberg-Club" i związane z nim zagrożenia istnieją naprawdę . W związku z tym nie mam powodów do tego by wątpić w to wszystko bądź zaprzeczać oczywistym faktom . Choć jak wiemy jest ich niewiele za to są tak mocne że aż trudne do ukrycia . Czując się jeszcze człowiekiem wolnym wobec tej koszmarnej perspektywy nie mogę milczeć !

pozdrawiam
.................................................
polecam też inne źródła :
Stanisław Krajski

19 sie 2009

Uciszyć Joannę ( Najfeld )


– Jeśli wszyscy będziemy milczeć, będzie coraz gorzej – mówi Joanna Najfeld fot. Jakub SzymczukGdyby Joanna Najfeld była stara albo brzydka, może jeszcze by jej wybaczono, że w telewizyjnych dyskusjach przegaduje feministki, zwolenników aborcji i gejowskich małżeństw. Jednak fakt, że tak „wsteczne” poglądy w logiczny sposób przedstawia sympatyczna dziewczyna, jest dla nich nie do zniesienia. Wytoczono jej proces karny.

Pierwsza rozprawa przeciw Joannie Najfeld odbyła się 16 lipca. Publicystka stoi przed sądem, bo wytknęła feministkom ich finansowe powiązania z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Skarży ją Wanda Nowicka, szefowa feministycznej organizacji Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Federacja ta od lat walczy o pełny dostęp do aborcji. Feministki liczą, że Joannie Najfeld zamknie usta strach przed więzieniem – bo właśnie karę do dwóch lat w więzieniu za „pomówienie” przewiduje 212 paragraf kodeksu karnego, z którego Joanna Najfeld została oskarżona. Skala nienawiści, z jaką już od trzech lat odnoszą się do tej ciemnowłosej dziewczyny zwolennicy różnych lewicowych ideologii, jest szokująca. „Najfeld to fanatyczka, oszołom. Nienawidzę jej. Jak można być tak opóźnionym” – grzmi jeden z internautów na portalu stylwolny.pl. „Najfeld to wszystko co w polakach najgorsze. Gdyby się pozbyć takiego myślenia moglibyśmy wstąpić do UE z wypiętą piersią a tak trzeba się wstydzić” (pisownia oryginalna) – głosi sąsiedni wpis. Większości agresywnych wpisów towarzyszą wulgarne wyzwiska. Ktoś stworzył w Internecie fałszywego bloga pod jej nazwiskiem, żeby tylko ją ośmieszyć. Wyzwiskami obrzuciła ją publicznie posłanka SLD (a teraz już europosłanka) Joanna Senyszyn. Zamiast zmierzyć się z argumentami, które w kulturalny i spokojny sposób przedstawiła Joanna Najfeld, pani poseł Senyszyn powiedziała o niej w telewizji TVN24: „widać, że została wychowana w jaskini” i „moja niestety imienniczka, widać ma jakieś obsesje seksualne”.

Pupa pana Jacka
Joanna Najfeld zaczęła się pojawiać w mediach dopiero przed trzema laty. W telewizyjnych dyskusjach o aborcji, in vitro, homoseksualizmie, jak z rękawa cytuje naukowe dane na poparcie wizji świata zgodnej z prawem naturalnym. Osoby o lewicowych poglądach często nie potrafią sensownie odpowiedzieć na jej argumenty. Joanna Najfeld zazwyczaj mówi spokojnie, nieraz nawet z półuśmiechem. Jednak rzeczy, o których mówi, wielu ludziom wydają się bardzo ostre. Dzisiaj, gdy z głównych mediów sączy się do naszych uszu przekaz pełen politycznej poprawności, nazwanie pewnych spraw po imieniu wygląda na coś nadzwyczaj niezwykłego. Do dzisiaj więc w Internecie można zobaczyć programy, w których ta publicystka formułowała zdania szczególnie ostro. Do takich należała rozmowa w TVN 24 z działaczem homoseksualnym Jackiem Adlerem, szefem homoseksualnego portalu internetowego gaylife.pl. Ich dyskusja demaskowała, czym naprawdę jest gejowski styl życia, który Polacy, według zasad politycznej poprawności, mają zacząć tolerować.

Rozmowa zaczęła się od trzęsienia ziemi: Najfeld pokazała wydruk z profilu Adlera, na którym przedstawiał się on, pokazując swój nagi tyłek. Adler ogłaszał tam też, że pozna grupę mężczyzn i że lubi młodych, przegiętych gejów. Później temperatura w programie jeszcze się podniosła. „Homoseksualizm nie ogranicza się tylko do seksu. Ludzie żyją ze sobą po 20, po 30 lat. (...) Ja np. 8 lat jestem z moim partnerem” – bronił się Adler przed ostrymi jak brzytwa zdaniami Joanny Najfeld. „I szuka pan grup mężczyzn, jak pan napisał na swoim profilu?” – przerwała mu publicystka. „Jesteśmy tolerancyjni” – wybąkał Adler. Na koniec Najfeld odmówiła uściśnięcia Adlerowi ręki, bo po przeczytaniu jego profilu i tego, co on robi na co dzień „troszeczkę się obawiam, gdzie ta ręka wcześniej była”. Wyjaśniła, że mimo to go szanuje i będzie się za niego modlić. Ktoś komentował później w Internecie, że oglądając tę dyskusję, z wrażenia oblał się herbatą.

Ksiądz z łupieżem
Jeszcze kilka lat temu w sporach przed kamerami na temat aborcji, in vitro, edukacji seksualnej w szkołach, tylko po stronie „postępowców” zasiadały eleganckie kobiety, np. Izabela Jaruga-Nowacka czy Jolanta Szymanek-Deresz. – Natomiast po stronie konserwatystów siedział zwykle jeden stary ksiądz z łupieżem na sutannie – wspomina Jan Pospieszalski, w którego programie „Warto rozmawiać” Najfeld zadebiutowała w 2006 roku. Według niego, strona konserwatywna jest w telewizji zbyt mało reprezentowana, ze względu na poglądy panujące wśród większości dziennikarskiego środowiska. – Jeśli ktoś ma czwartą żonę, trzy kochanki i dzieci z różnymi kobietami, to rozmowa z nim o normach moralnych staje się bezprzedmiotowa. Tacy dziennikarze chętnie przedstawiają spory światopoglądowe w ten sposób, że po jednej stronie jest tylko ciemny kler, a po drugiej światli, otwarci ludzie: elegancka Katarzyna Piekarska z SLD, dziewczyny z MTV z naklejonymi plastrami antykoncepcyjnymi. Pojawienie się w telewizji Joanny Najfeld, nieźle wyglądającej, wyrażającej się piękną polszczyzną, czy np. filozofa Darka Karłowicza, który broni konserwatywnych wartości, ubrany w garnitur od Armaniego i ekskluzywne buty, łamie ten stereotyp – mówi Jan Pospieszalski. Pospieszalski wspomina, jak kiedyś w telewizji, w czasie dyskusji o dyskryminacji, Najfeld błyskotliwie skomentowała biadania lewicowych publicystów nad nietolerancją Polaków: „jestem kobietą, mam żydowsko brzmiące nazwisko, jestem katoliczką. W naszym kraju czułam się dyskryminowana tylko z powodu tego, że jestem katoliczką”. – Za prezentowanie takich poglądów ona jest mocno atakowana. Dwa razy zdarzyło się, że gdy telefonicznie zapraszałem do programu bardzo znane osoby ze strony lewicowo-liberalnej, słyszałem w słuchawce skandaliczne słowa: „odmawiam przyjścia do pana programu, jeśli po przeciwnej stronie będzie ta faszystka Najfeld” – mówi.

Bałam się mówić
Skąd się wzięła w polskiej debacie publicznej publicystka, która tak irytuje osoby o lewicowych poglądach? Joanna Najfeld ma 27 lat. Nie była związana z żadnym kościelnym ruchem, tyle że co niedzielę chodziła do kościoła. Do matury nie bardzo interesowały ją aborcja, eutanazja, ani nawet kto w Polsce jest premierem. Dopiero w Poznaniu, gdzie studiowała anglistykę, jej poglądy zaczęły się krystalizować. – Anglistyka w Poznaniu jest siedliskiem feministek. Oczywiście są tam też wspaniali naukowcy. Jednak idziesz na literaturę i na pierwszych zajęciach omawiamy homoseksualną biblię, na drugich uczymy się, że Szekspir był gejem, bo np. dużo pisał o drzewie, a drzewo to symbol falliczny... Inna prowadząca rozdaje nam angielski artykuł z tezą, że Kościół katolicki krzywdzi kobiety. Mieliśmy następnie odpowiadać na pytania na podstawie tego artykułu, używając zawartych w nim argumentów. Urabiali nas ideologicznie. Czułam się tym zmolestowana na maksa, ale nie miałam odwagi, żeby zabrać na ten temat głos – wspomina. – Joanna Najfeld bała się odezwać? – dziwimy się. – Tak. Ściskało mnie w środku, więc milczałam. Tylko po powrocie do mieszkania włączałam Internet i szukałam, jaka jest prawda. Znajdowałam dane naukowe np. o homoseksualizmie na anglojęzycznych stronach. I powoli układałam to sobie w głowie – wspomina. Uczestniczyła też w dodatkowych zajęciach w Krakowie na temat religii w USA. Prowadząca dzień w dzień atakowała Kościół katolicki. – W przerwach chodziłam sobie do kościoła Mariackiego przed Najświętszy Sakrament. Modliłam się: „Panie Boże, daj mi siłę, żebym kiedyś wstała i coś powiedziała. Daj mi siłę albo mnie nie stawiaj w takiej sytuacji” – wspomina. – No i rzeczywiście, wkrótce zaczęłam coś na zajęciach przebąkiwać – mówi.

Machina hamuje
Jeszcze na studiach zaczęła z kolegami przeprowadzać różne akcje społeczne. Kiedy w 2006 r. pismo „Machina” zamieściło na okładce twarz piosenkarki Madonny, wklejoną do welonu Matki Bożej Częstochowskiej, Joanna z kolegami wymyślili bojkot firm, które się w „Machinie” reklamowały. Zaproponowali, żeby internauci informowali tych reklamodawców o bojkocie w listach elektronicznych. Efekt był zaskakujący, bo Polacy tylko na to czekali, żeby ktoś taki pomysł rzucił. Ludzie codziennie wysyłali setki maili. Wkrótce z reklamowania się w „Machinie” zrezygnowały wielkie firmy Orange i Philips. Polacy zagłosowali portfelami. W związku z tą akcją Joanna Najfeld została zaproszona do „Warto rozmawiać”. A później zapraszały ją też inne stacje telewizyjne. – Kiedy jesteś takim harcownikiem jak ja, ludzie mają czasem poczucie, że do nich należysz. Jeśli rozmowa pójdzie mi gorzej, komentują: dlaczego Najfeld nie powiedziała tego i tego, dlaczego dała się przegadać? Wydaje im się, że każde moje wystąpienie musi być idealne, bo kiedyś sobie dobrze poradziłam. Najgorsze jest to, że kiedy publicystów dotykają procesy, często zostajemy sami. Tak było w przypadku Stanisława Michalkiewicza czy Wojtka Cejrowskiego, który przez lata nie umiał znaleźć pracy. Koledzy, którzy wcześniej zachwycali się jego artykułami, nagle odmawiali publikacji, tłumacząc: „nie, stary, bo jesteś teraz jakoś oznaczony, może w przyszłości” – mówi. Po programach do Joanny Najfeld podchodzą techniczni pracownicy telewizji. Mówią: dziękuję, że pani to powiedziała, że miała pani odwagę. Najfeld odpowiada, że ona też się boi, ale jeśli wszyscy będziemy milczeć, będzie coraz gorzej. – Ja mówię po to, żeby inni też odważyli się coś powiedzieć. Ale nie będę dożywotnio mówić w ich imieniu. Czuję się zmęczona, już odmawiam udziału w niektórych programach. Chciałabym rodzić dzieci i gotować zupę pomidorową. Choć w sumie mam teraz to, o co prosiłam. Może pojadę do kościoła Mariackiego w Krakowie tę świeczkę zgasić? – śmieje się.

Więzienie za słowa
Najfeld uważa się za feministkę, ale w pierwotnym znaczeniu tego słowa. Bo pierwotny ruch kobiecy sprzeciwiał się opresji mężczyzn pod postacią przymuszania do aborcji. Reprezentantkę tego pierwotnego feminizmu próbują dzisiaj wsadzić do więzienia feministki lewicowe, związane z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Wanda Nowicka pozwała Joannę Najfeld za słowa: „Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu”. Jeśli na podstawie kruczków prawnych lewicowe feministki doprowadzą do skazania Joanny Najfeld, i tak nie zmieni to prawdy, że korzystają z finansowego wsparcia tego biznesu. Zapewne niechcący przyznała to nawet czołowa polska feministka Kazimiera Szczuka. W lutym, w wywiadzie dla pisma „Slajd – magazyn młodej kultury”, żaliła się, że feministki są finansowane „tylko” przez przemysł antykoncepcyjny: „...feministki, w odróżnieniu od ekologów, nie mogą dogadać się z jakimś dużym biznesem, który da nam pieniądze na naszą działalność, a my w zamian będziemy głosić idee, które będą rozkręcały biznes. Poza producentami prezerwatyw albo pigułek antykoncepcyjnych”. Joanna Najfeld założyła stronę internetową: www.mamproces.pl. Przypomniała tam, że w Katowicach toczy się już podobny proces przeciw naczelnemu „Gościa Niedzielnego” ks. Markowi Gancarczykowi, za nazywanie aborcji zabójstwem. Wytoczyła go Alicja Tysiąc, związana właśnie z Wandą Nowicką i grupą jej prawników. Nasz naczelny ma jednak „tylko” proces cywilny o odszkodowanie, a Joanna Najfeld w razie przegrania procesu karnego może pójść do więzienia. „Lewica rozpaliła stosy. Przynajmniej już widać, o co im tak naprawdę chodzi” – napisała Najfeld na stronie www.mamproces.pl. Prosi na niej o modlitwę.

Przemysław Kucharczak

żródło : http://goscniedzielny.wiara.pl/

" Samotność Wojciecha Korfantego "

Grób rodziny Korfantych w Katowicach fot. Henryk PrzondzionoWalczył o wolną i sprawiedliwą Polskę, a umierał w więzieniu, zaszczuty i poniżony przez swych przeciwników politycznych. Niewielu tak wybitnych zostało potraktowanych równie okrutnie.

Wojciech Korfanty w potocznej świadomości zapisał się przede wszystkim jako przywódca Ślązaków z okresu powstań i plebiscytu. Mniej się pamięta o tym, że odegrał ważną rolę w czasie powstania wielkopolskiego, a wcześniej był posłem do Reichstagu i wydawcą polskiej prasy na Górnym Śląsku.

Wódz i dyplomata
Gdy w 1919 r. na konferencji w Wersalu zdecydowano, że o losach Górnego Śląska przesądzi plebiscyt, Korfanty jako polski komisarz plebiscytowy stał się liderem ruchu stawiającego na przyłączenie Śląska do Polski. Szukał rozwiązań politycznych. Nie tylko dlatego, że doceniał siłę armii niemieckiej, która została pobita, ale nie rozbita w czasie I wojny światowej. Obawiał się, że gwałt i przemoc zniszczą delikatną tkankę miejscowych relacji.

Zdawał więc sobie sprawę, że projekt integracyjny z Polską powinien zakładać stadia pośrednie, podkreślające specyfikę regionalną oraz nadające dodatkowe uprawnienia władzom lokalnym. Doprowadził więc do tego, że Warszawa zgodziła się na nadanie Górnemu Śląskowi statutu organicznego, w praktyce gwarantującego terytorialną autonomię. Dzięki temu Korfanty miał silny atut w ręku w rozgrywce z Niemcami, którzy bronili scentralizowanego modelu państwa, oraz lokalnymi separatystami, którzy roili o stworzeniu samodzielnego państwa śląskiego, obejmującego poza Górnym Śląskiem także cały Śląsk Cieszyński oraz Opawski.

Korfanty wiedział, że rozstrzygnięcia w sprawie Górnego Śląska będą pochodną decyzji międzynarodowych. Liczył na Francję, która w tym sporze stała po naszej stronie, obawiając się szybkiego wzrostu potęgi militarnej pokonanych Niemiec. Wielka Brytania, w ramach tradycyjnej polityki balansu sił na kontynencie, wolała nie dobijać wczorajszego wroga, aby Francja zbytnio nie urosła w siłę. Gdy pod koniec kwietnia 1921 r. Korfanty dowiedział się, że planowany podział Śląska jest dla Polski niekorzystny (mieliśmy otrzymać dwa rolnicze powiaty), na własną odpowiedzialność wezwał Ślązaków do walki. 3 maja 1921 r. w odpowiedzi na jego apel na całym Górnym Śląsku rozpoczęły się zakrojone na wielką skalę działania zbrojne, z udziałem kilkudziesięciu tysięcy powstańców, wspieranych przez ochotników z Polski.

Korfanty, choć ogłosił się dyktatorem powstania, nie dążył do rozstrzygnięć militarnych. Chciał, aby powstanie było demonstracją, politycznym instrumentem nacisku na zachodnie mocarstwa. Na zajętym przez powstańców terenie rozbudowywał służby cywilne i dbał o rygorystyczne przestrzeganie prawa i porządku, także wobec ludności niemieckiej. Uderzył w najlepszym momencie, według precyzyjnego planu i dzięki temu uzyskał bardzo wiele z tego, co przy ówczesnym układzie sił było do uzyskania – czyli przemysłową, wschodnią część Górnego Śląska.

Więzień polityczny
Był politykiem odważnym. Przez wiele lat narażał się niemieckiej administracji i opinii publicznej, gdy wzywał do tworzenia polskich list w wyborach parlamentarnych. Oznaczało to zerwanie z wielopokoleniową tradycją startu Ślązaków z list katolickiej partii Centrum. Był za to szykanowany i zwalczany, także przez sporą część duchowieństwa. Ślub kościelny musiał brać w Krakowie, gdyż na Śląsku nie było to możliwe. Narażał się zwłaszcza w czasie kampanii przed plebiscytem. Hotel Lomnitz w Bytomiu, gdzie mieściła się jego główna kwatera, był wielokrotnie atakowany, a w maju 1920 r. niemieckie bojówki próbowały go zdobyć i spalić.

Jednak najbardziej brutalnych szykan doświadczył w wolnej Polsce. Zwłaszcza po przewrocie majowym 1926 r., kiedy władzę przejęła ekipa marszałka Józefa Piłsudskiego, zwana potocznie sanacją. Ileż satysfakcji miała niemiecka prasa, gdy we wrześniu 1930 r. donosiła, że Korfanty został zamknięty w twierdzy brzeskiej i postawiony przed sądem, podobnie jak wielu innych przedstawicieli opozycji. Po opuszczeniu więzienia w grudniu 1930 r. Korfanty wrócił do Katowic zmieniony, nie tylko fizycznie, ale i duchowo.

Przeżyte upodlenie skierowało go w stronę głębszej refleksji duchowej. Uwięzienie zaowocowało jego najciekawszymi tekstami politycznymi i społecznymi refleksjami. Publikował je głównie na łamach własnego dziennika „Polonia”, jednej z lepiej redagowanych wówczas gazet w Polsce. Cieszył się on ogromną poczytnością, dlatego często był brutalnie pacyfikowany przez cenzurę. Zamiast tekstów ukazywały się wówczas puste strony, wskazujące, że sanacja używa knebla cenzury równie skutecznie jak policyjnej pałki dla utrzymania się przy władzy.

Wygnaniec
Gdy w kwietniu 1935 r. Korfanty dowiedział się, że wkrótce ma ponownie zostać aresztowany, wyjechał z kraju. Osiadł w Pradze, skąd próbował pisać teksty oraz włączać się w inicjatywy polityczne Ignacego Jana Paderewskiego i gen. Józefa Hallera. Najbardziej tragiczne chwile przeżył, gdy sanacyjne władze odmówiły mu prawa powrotu na pogrzeb syna Witolda. Była to podłość, która wywołała oburzenie nie tylko wśród ludzi opozycji. Po tym doświadczeniu Korfanty mógł spodziewać się w kraju tylko rzeczy najgorszych. Pomimo tego, gdy Niemcy w kwietniu 1939 r. wypowiedziały układ o nieagresji, zdecydował się na powrót do kraju. W Katowicach był tylko jeden dzień, gdyż natychmiast został aresztowany i osadzony w więzieniu mokotowskim w Warszawie. W haniebnych warunkach, ciężko chory, spędził tam 3 ostatnie miesiące życia. Do dzisiaj trwają spekulacje na temat przyczyn jego śmierci. Jedna z wersji mówi, że ściany celi Korfantego były nasączane arszenikiem, co spowodowało jego śmierć. Tuż przed śmiercią zwolniono go z więzienia, aby uniknąć skandalu. Zmarł 17 sierpnia 1939 r., dokładnie w 20. rocznicę I powstania śląskiego, które zapoczątkowało drogę Ślązaków do Polski. Miał 66 lat. W jego pogrzebie w Katowicach wzięło udział kilka tysięcy ludzi. Była to ostatnia wielka polska demonstracja w Katowicach tuż przed wybuchem wojny. Władze zachowały się po raz kolejny haniebnie. Żaden ich przedstawiciel nie przybył na uroczystości

Amnezja
Choć działalność Korfantego była ważnym czynnikiem odzyskania przez Polskę niepodległości, poza Górnym Śląskiem niewielu o nim pamięta. W okresie międzywojennym był bezwzględnie zwalczany przez sanacyjną ekipę oraz osobiście przez Piłsudskiego. Po wojnie komuniści robili wszystko, aby jego imię zostało wymazane ze zbiorowej pamięci. Przez dziesiątki lat tylko tablice w katedrze śląskiej oraz w kościele w rodzinnych Siemianowicach Śląskich przypominały o nim. III RP w niewielkim stopniu naprawiła te zaniedbania. Wprawdzie w centrum Katowic stanął pomnik Korfantego, jego imieniem zaczęto nazywać ulice i szkoły, ale poza oddolnymi, społecznymi inicjatywami nie powstał żaden państwowy projekt upamiętniający dziedzictwo jego myśli i czynu. Piłsudski jest czczony od Tatr po Bałtyk przez różne środowiska polityczne. Dmowski ma wierny krąg uczniów, dbających o upamiętnienie jego dzieła. Tradycja Witosa jest ważnym spoiwem ruchu ludowego. O Korfantym nie pamiętano. Być może dlatego, że nie powstał ruch polityczny, któremu bliskie byłyby ideały chrześcijańskiej demokracji. A przecież był nie tylko wybitnym politykiem, ale także znakomitym dziennikarzem, wydawcą i myślicielem politycznym. Był także chyba jedynym polskim politykiem w ubiegłym stuleciu, który na serio przejął się zasadami katolickiej nauki społecznej i angażował się w tworzenie ruchu chrześcijańskiej demokracji jako alternatywy dla totalitarnych iluzji – nazizmu i komunizmu.

Andrzej Grajewski

źródło : http://goscniedzielny.wiara.pl/

18 sie 2009

Protest w ambasadzie Niemiec w W-wie

List protestacyjny do konsula w Warszawie

noreply@info.auswaertiges-amt.de schrieb Am 17.08.2009 17:34:
Dies ist ein Kontaktformular der: Ambasada Niemiec Warszawa
Land: Polska Telefon: Email: andruch2001@o2.pl



Do czego wy zmierzacie publikując coś takiego http://www.encyclopaedia-germanica.org/de/index.php/Polen w przestrzeni internetowej .Wasi ziomkowie w ( II WW ) doszli już nawet do Moskwy może "powiększycie-dorysowując" swoje tereny np: do Uralu ..
Ciekaw jestem co na to Miedwiediew ..? Pewnie będzie zachwycony..

Powiem wprost nie ma takich słów jakimi powinienem nazwać to draństwo , które jawnie tolerujecie . Wystarczy moje przekonanie co do tego z.e już wy wiecie co ja mam na myśli pisząc te słowa w ramach protestu przeciw takim przejawom megalomani (patologii) czy wręcz chorej obsesji .
Na szczęście nie muszę się silić na dyplomacje i nie owijając w zbędne ..frazesy po prostu pisze to co mam do powiedzenia w tej sprawie .Nikt nie powiedział ze zdrowo pojmujących to co się dzieje w stosunkach między naszymi ale i nie tylko , krajami że musimy tryskać wzajemną dobrocią i kurtuazją ..Ale są pewne granice których nie powinniśmy przekraczać z obu stron ..

Ta publikacja gwałci to wszystko co rozumiem pod pojęciem dobre sąsiedztwo . Dlatego pozwoliłem sobie napisać ten protest choć wiem z.e pewnie nawet nie zostanie odczytany przez osobę do której ów jest skierowany .


Odpowiedź z konsulatu

----- Original Message -----
From: ".WARS RK-120 Niedzwiecka, Elzbieta"

Sent: Tuesday, August 18, 2009 4:13 PM
Subject: Re: kontakt do Wydzia?u Prawno-Konsularnego


Szanowny Panie,

ambasada dzie;kuje za Pana e-mail, jednoczes'nie pragnie poinformowac' z.e wpisy i informacje zawarte w Wikipedii sa; czestokroc' b?e;dne, niedok?adne i niepoprawne, tak jak wpis o Polsce przytoczony w Pana e-mailu. Informacje zawarte tam nie sa; sprawdzane zarówno pod ka;tem naukowym jak tez. nie sa; autoryzowane przez strone; Rza;dowa;. Na podstawie naszych przyjacielskich stosunków z Rzeczpospolita; Polska; w dniu 17.06.1991 r. podpisany zosta? Traktat mie;dzy Rzecza;pospolita; Polska; a Republika; Federalna; Niemiec o dobrym sa;siedztwie i przyjaznej wspó?pracy.
---
Mit freundlichen Grüssen /Z wyrazami szacunku
Im Auftrag/ za ambasade

Elzbieta Niedzwiecka


Rechts- und Konsularreferat Deutsche Botschaft Warschau/
Dzial Prawno- Konsularny Ambasady Republiki Federalnej Niemiec
Tel.: (+48) (0) 22 58 41 955
Fax: (+48) (0) 22 58 41 979
rk-120@wars.diplo.de
www.warschau.diplo.de
www.warszawa.diplo.de



List z moją odpowiedzią do konsula w Warszawie

Witam ponownie

Przynajmniej dziękuje za odniesienie się do tematu choć muszę przyznać z przykrością ze państwa odpowiedz mnie nie satysfakcjonuje .

Relatywizując znaczenie owego zjawiska wpisujecie się państwo ale już jako placówka dyplomatyczna reprezentująca Naród Niemiecki w bardzo paskudny i niczym nie uzasadniony proceder podważania tak trudno wypracowanego kompromisu , przypieczętowanego na dodatek wspomniana wcześniej umową miedzy państwową z 1991 roku .

To tak jakby ktoś dostał nielegalne w posiadanie Księgi Wieczyste i samodzielnie bez zgody dokonywał poprawek ( lub godził się na taki stan rzeczy -wskazuje na to brak reakcji- ) we wcześniej zawartych umowach a następnie przyłapany na gorącym uczynku tłumaczył się ze nic mu o tym nie wiadomo .

Az trudno uwierzyć w to że mając taka machinę państwową włącznie z organami powołanymi do kontroli informacji w internecie nic do tej pory nie przedsięwzięliście .

Zatem proszę o konkretne dowody państwa reakcji na te jawne rewizjonistyczne i podważające wszelką Państwa wiarygodność przynajmniej w moich oczach działania.

Dodatkowo nie otrzymałem odpowiedzi w której zasugerowałem możliwość powiększenie waszych granic ( http://www.encyclopaedia-germanica.org/de/index.ph /Deutschland ) aż po krańce Uralu ..i czy wówczas z równa nonszalancją użylibyście podobnego tonu wypowiedzi w stosunku do np: premiera Rosji ..No cóż pewnie odpowiedzi na to pytanie (retoryczne) nigdy się nie doczekam , .rozumiem ze arsenał nuklearny Rosji wystarczy za odpowiedz. .

Warto byłoby również zaznajomić z tą sprawa posłów do parlamentu UE ..nie tylko z partii Ludowo -Chrześcijańskiej ale może kogoś z EFD np: ( sir Nigela Farage'a e-mail ) . Z pewnością nie podzielałby państwa opinii co do znaczenia owego incydentu .

Chciałbym Państwa poinformować że całość korespondencji dotyczącej tej kwestii będzie publikowana w internecie ..
...............................................................................................................................................

Treść korespondencji została upubliczniona przy jednoczesnym poinformowaniu placówki dyplomatycznej w Warszawie .

Czy tym razem Polak będzie mądry przed szkodą?


Hambura dla Fronda.pl: Wyrok niemieckiego FTK stwarza historyczną szansę wzmocnienia roli Polski. Jeśli ją zmarnujecie, nie dziwcie się, że Niemcy będą próbowały przejąć kontrolę nad Unią.

Wyrok z Karlsruhe powinien skłonić polskich polityków do wzmocnienia roli waszego parlamentu względem Brukseli. Jeżeli sami nie zauważą tej potrzeby, to polski naród może im w tym pomóc wysyłając do nich np. za pośrednictwem portalu Fronda.pl pocztówki, listy lub e-maile z wezwaniem do podjęcia prac parlamentarnych w tej materii – sugeruje w rozmowie z Ewą Stefańską niemiecki prawnik i specjalista od stosunków polsko-niemieckich Stefan Hambura.

Fronda.pl: Czy orzeczenie niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego (FTK) w sprawie Traktatu Lizbońskiego wybija Niemcy na niepodległość względem Unii Europejskiej?

Stefan Hambura: Niemcy są suwerennym państwem, tak jak i pozostałe państwa Unii Europejskiej - w tym Polska. O dziwo, że musiał to dopiero tak dobitnie i wyraźnie powiedzieć FTK. Stwierdził on expresis verbis: UE jest związkiem suwerennych państw. Jest to fundamentalny wyrok. Fundamentalny w dwojaki sposób. Z jednej strony jest to wyrok nadzwyczajnie ważny, który zapada raz na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat. Z drugiej strony jest to wyrok zachowujący i chroniący fundamenty państw narodowych w Unii Europejskiej, nie tylko państwa niemieckiego, ale pozostałych 26 państw członkowskich.

Czy wyrok z Karlsruhe kładzie kres traktatowi lizbońskiemu?

Być może położy mu kres. Wszystko zależy od tego, czy do wyborów w Niemczech, tzn. 27 września tego roku niemiecki parlament upora się z zadaniem postawionym mu przez FTK. Determinacja w sprawie dochowania wymogu czasowego jest bardzo duża, gdyż niemieckie elity chcą wysłać pozytywny sygnał do Irlandii, gdzie na 2 października tego roku zaplanowane jest ponowne referendum. I tutaj niemieckie elity mogą się ponownie spotkać z oporem obywateli. Nawet jeżeli parlament niemiecki uchwali przed 27 września odpowiednie ustawy, to mogą one w ramach skargi konstytucyjnej znowu zostać zaskarżone do FTK. Wyrok z Karlsruhe na pewno wstrzymał dalszą ewolucję UE w kierunku europejskiego państwa federalnego.

Jak w tym kontekście należy odbierać naciski na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aby podpisał on Traktat?

W Niemczech to elity zarówno polityczne jak i społeczne bardzo chciały, aby traktat lizboński wszedł jak najszybciej w życie i to we wszystkich państwach członkowskich. Jednak niemiecki naród pokazał im żółtą kartkę poprzez niską frekwencję w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wyrok FTK jest dla mnie zwycięstwem niemieckiej demokracji i jej instytucji. Jedną z nich jest właśnie Trybunał.

Byłem obecny na sali w FTK w Karlsruhe, kiedy był ogłaszany wyrok i widziałem zaskoczenie tym wyrokiem na twarzach obecnych polityków i publiczności. Nikt nie spodziewał się takiego wyroku. Mnie osobiście zaskoczył jeszcze inny fakt, że z polskiej prasy i mediów był obecny tylko redaktor Maszewski z „Naszego Dziennika”. Był to dla mnie szok poznawczy, ale w negatywnym znaczeniu, gdyż pierwsze przekazy, który poszły w Polsce na żywo mówiły, że problem z traktatem lizbońskim został w Niemczech rozwiązany i w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie w jego ratyfikacji. Tak nie było i nie jest.

Jak według Pana powinna wyglądać reakcja polskiego rządu wobec prób „nacjonalizacji przez Niemców Unii Europejskiej”?

Na reakcję polskiego rządu nie liczę. Ważna byłaby reakcja polskiego parlamentu. W dniu 16 lipca tego roku kilku posłów rozpoczęło taką dyskusję. Byli to Gabriela Masłowska, Anna Sobecka i Antoni Macierewicz. Warto spojrzeć w stenogram z tego dnia (od strony 259 do 270) na stronach www.sejm.gov.pl. Dyskusja ta powinna zainteresować wszystkich posłów.

Jak powinny wyglądać priorytety polskiej polityki po orzeczeniu FTK?

Przynajmniej takie samo wzmocnienie kompetencji ustawodawczych polskiego parlamentu jak to, nad którym pracuje obecnie niemiecki parlament. Być może byłoby warto przypomnieć polskim parlamentarzystom, że zgodnie z art. 104 polskiej konstytucji są przedstawicielami narodu. Art. 4 polskiej konstytucji mówi: „1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. 2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.” Dlatego zwracam uwagę na te zapisy, aby zdopingować pozostałych posłów do podjęcia prac nad wzmocnieniem kompetencji polskiego parlamentu. Jeżeli nie zauważą sami tej potrzeby, to polski naród może im w tym pomóc wysyłając do nich np. za pośrednictwem portalu Fronda.pl pocztówki, listy lub e-maile z wezwaniem do podjęcia prac parlamentarnych w tej materii.

Co się stanie, jeśli Polska nie podejmie żadnych kroków w kierunku wzmacniania swojego parlamentu?

Zostanie zmarnowana niepowtarzalna szansa, która pojawiła się niespodziewanie bezpośrednio po wyroku FTK. Jest to jeden z tych przełomowych momentów w historii, który może się więcej nie powtórzyć. Jeżeli nie zostanie wykorzystany przez Polskę, nikt nie powinien się dziwić, że Niemcy będą próbowały przejąć kontrolę nad Unią. Pozostaje wierzyć, że tym razem Polak będzie mądry przed szkodą.

Rozmawiała Ewa Stefańska

Redakcja Fronda.pl

artykuł w : rp.pl

16 sie 2009

Brawo, Niemcy ! - prof. Andrzej Czachor

Po raz pierwszy w mym długim już życiu mam ochotę zawołać za Profesorem Wolniewiczem (Radio Maryja, "Rozmowy niedokończone", 5 VIII 2009 r.) - "Brawo, Niemcy!". Potrafili zadbać o to najpiękniejsze narodowe pojęcie - suwerenność własnego państwa. Ich Trybunał Konstytucyjny przerwał w tych dniach passę lewackiej gorliwości ratyfikacyjnej parlamentów Europy wobec tzw. Traktatu Lizbońskiego. Ratyfikacja - owszem, ale pod warunkiem, że najpierw parlament niemiecki stworzy ustawy zabezpieczające nadrzędność niemieckich ustaw konstytucyjnych nad prawem unijnym. Niemcy zadbali o swój interes narodowy w UE, mimo że jako państwo najsilniejsze w każdym razie mieliby najwięcej do powiedzenia.

Przypomnijmy - polski Sejm w kolejnych debatach 28 lutego i 1 kwietnia 2008 r., podejmując ogromną większością głosów poselskich uchwały ratyfikacyjne (384 za, 56 przeciw, 12 wstrzymało się, 8 nie głosowało), w żadnym stopniu nie dbał o zabezpieczenie suwerenności Polski w Unii Europejskiej. Przeciwnie - odnosiło się wrażenie, że Sejm, uzurpując sobie to uprawnienie, działa w pośpiechu - byle tylko nie doszło do głosu żądanie obywateli o referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Zaiste, były to dni hańby i zdrady.
Co ciekawe, również parlament niemiecki nie podjął takiej inicjatywy prawodawczej sam z siebie. Dopiero werdykt Trybunału Konstytucyjnego wyartykułował niemiecki interes narodowy. Bo jest to, podobnie jak w Polsce, parlament zdominowany przez interesy partyjne, nie narodowe. Tak działa "mieszana" ordynacja wyborcza - bardzo podobnie jak "czysto" partyjna ordynacja wyborcza do Sejmu w Polsce.
Jak stąd widać, dominacja interesu partyjnego w parlamentach, zagwarantowana przez głosowanie na listy partyjne układane przez liderów partii, blokuje narodowy instynkt samozachowawczy. Dlaczego tak jest?
1. Bo kandydaci na listach partyjnych wyłaniają się z głowy lidera, nie z zaufania obywateli.
2. Bo posłowie chcą zjednać lidera, by ich wstawił na listy jeszcze raz - a więc muszą być "grzeczni".
3. Bo głównym celem każdego partyjnego klubu jest zwiększenie liczby członków klubu w następnych wyborach. To najłatwiej osiągnąć przez tworzenie etatów administracyjnych w gestii partii rządzącej.
4. Bo posłowie jako dalszy element kariery widzą wybory do Parlamentu Europejskiego, a tam również listy kandydatów układają szefowie partii.
5. Bo lider partii chce mieć dobre relacje z liderami bliźniaczych partii w UE - a więc orientuje linię polityczną swej partii w takim kierunku. Następuje ponadnarodowa unifikacja polityki europejskiej, zacieranie interesu narodowego.
W takim systemie wyborczym koło przyczyn i skutków zamyka się poza obywatelem - obywatele głosują, ale liderzy wybierają. Wynik takiego wyboru posłów widzimy - zarówno w Polsce, jak i w Niemczech brakuje w parlamencie twardych, mądrych patriotów - ogromną większość stanowią elokwentni spryciarze obserwujący, jak wieje partyjny wiatr. Nie tylko interes wewnętrzny, ale także zachowanie suwerenności państwowej wymaga zasadniczo innego wyboru reprezentacji narodowej. Niewiele dobrego doznaliśmy w historii ze strony Niemców, ale ta ostatnia lekcja nam się przyda.
Potrzebny jest nam, Polakom, inny system wyborczy. Taki, który tworzy mechanizm odpowiedzialności posła przed wyborcą, który wyłania do reprezentacji sejmowej mądrych, sprawnych, dostępnych ludzi, patriotów powołanych na zasadzie osobistego zaufania. To jest system jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW), jaki mieliśmy w okresie "złotego wieku" polskiej państwowości, a obecnie stosowany w wielu silnych krajach demokratycznych.
Ruch Obywatelski JOW od lat proponuje opracowaną przez siebie wersję takiej ordynacji wyborczej. Posłowie obecnego Sejmu, skompromitowani bezprawną (p. Art. 104. Konstytucji RP) i bezmyślną ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego, mają w tym miejscu okazję do częściowej bodaj poprawy swego wizerunku w historii. Mogą być tymi, którzy przełamią bariery partiokratycznej poprawności i uchwalą rozumną ordynację wyborczą. Bądźcie mądrzy chociaż po szkodzie.

Prof. dr hab. Andrzej Czachor

źródło : http://mazowsze.kraj.com.pl/

Polen und encyclopaedia-germanica.org

Przeglądając encyclopaedia-germanica.org natrafiłem na ciekawy opis naszego kraju.
http://www.encyclopaedia-germanica.org/de/index.php/Polen_(Land)

Polen derzeit mit den deutschen Gebieten
....................................................
http://www.encyclopaedia-germanica.org/de/index.php/Bild:Lokal_Staat_Polen.jpg

Polen in seinen derzeitigen Grenzen
ohne vorübergehend annektiertes deutsches Reichsgebiet und ohne den nach dem sogenannten ""Versailler Vertrag"" zugesprochenen Danziger Korridor

Polska w jej obecnych granicach
bez przejściowo anektowanego niemieckiego terytorium Rzeszy i bez tak zwanego w "Wersalskim Traktacie" ... Korytarza Gdańskiego.

-----------------------------------------------------

Ciekawe,prawda ?

źródło : http://www.blogmedia24.pl/
.................................................................................................................................

Włos się jeży na głowie

A co na to "łyżka" ..?
Czy trzeba być skończonym kretynem by nie rozumieć tego wszystkiego co w około się dzieje ? To zdumiewające ale tylko dla niektórych z nas .

Jak dla mnie to byłby powód do ostrej i zdecydowanej reakcji nawet na forum parlamentu UE .
Co na to Walter Schulz szef frakcji niemieckich socjalistów ..? Co na to Cohn-Bendit z frakcji "Zielonych"..w końcu co na to sam ( były ) Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pettering .. ?
W ogóle co na to reszta posłów zasiadających w Parlamencie UE .

Pytanie podstawowe czy opinia publiczna wie o tym czy nie wie i dlatego nie reaguje ..????

Chciałbym tylko państwu przypomnieć fakt jak to wódz III rzeszy niemieckiej tuż przed wybuchem II wojny zmiękczał dyplomacje europejską dokonując w imię pokoju aneksji. Zaczął od Austrii poprzez Czechy wiedząc że z Polakami nie będzie łatwo wsparł się na złudnym sojuszu z ZSRR dzieląc Polskę wzdłuż "linii Kerzona" by w końcu w czerwcu 1941 złamać i tą umowę ruszając z nawałnicą na tego wcześniejszego "sojusznika" ..
Ta mapka powyżej dowodzi tego że nie wszystko jest tak oczywiste na co wygląda ..w każdym bądź razie dla niektórych sił w Europie ..
Piszę to pod rozwagę tych z państwa święcie przekonanych że w Europie otoczeni jesteśmy tylko przez przyjaciół . Przeglądając stenogram z wizyty wysokich urzędników Parlamentu Europejskiego na Hradczanach w zamku Praskim w Czechach mam jednoznaczne skojarzenie jeśli chodzi zwłaszcza o zachowanie posłów Schulza czy Cohn-Bendita względem głowy państwa czeskiego Vaclawa Klausa .
Czy tak powinien wyglądać dialog równego z "równym" ..
A co będzie wówczas jeśli ten traktat lizboński zostanie podpisany i wejdzie w życie ..?
.............................................
Na kilka z tych pytań znalazłem odpowiedź w wypowiedziach innego z parlamentarzystów UE . Sir Nigel Farage (do obejrzenia na YouTube) z frakcji "Niepodległość i Demokracja" daje jasno do zrozumienia kto jest kim w parlamencie i do czego tak naprawdę ta Unia zmierza .
Szkoda że naszych posłów nie stać choć na protest wobec łamania prawa jakim jest między innymi nie zaakceptowanie przez przewodniczącego PE wyników referendów a zwłaszcza tego ostatniego w Irlandii.
.............................................
Celowo pominąłem osobę obecnego szefa rządu RP bo to jest jak widać ostatnia osoba której cokolwiek zależy na zmianie kierunku postrzegania rzeczywistości ..(sic!)

pozdrawiam

12 sie 2009

płk. Ryszard Kukliński : postać tragiczna


W środę rano
11 lutego 2004 roku w szpitalu wojskowym w Tampa na Florydzie zmarł pułkownik Ryszard Kukliński – jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej historii Polski.
......................................................................................................
Według słów żony pułkownika przekazanych przez Józefa Szaniawskiego, Kukliński doznał wylewu krwi do mózgu, gdy pisał list do „Gazety Wyborczej” będący odpowiedzią na kolejny niepochlebny artykuł na swój temat. Dla jednych pułkownik był bohaterem, który uchronił Europę przed wojną, a Polskę przed radziecką interwencją. Z kolei inni są zdania, że oficer ten był zwykłym szpiegiem i sprzedawczykiem. Nie brak też głosów, że znamy obecnie zbyt mało faktów, aby właściwie ocenić tego człowieka.

Ryszard Kukliński urodził się 13 czerwca 1930 roku w rodzinie, w której pielęgnowano tradycje PPS-owskie. Ojciec przyszłego pułkownika Ludowego Wojska Polskiego należał do AK, przeszedł przez Pawiak i trafił do obozu w Sachsenhausen, w którym zginął.
W wieku 17 lat Ryszard Kukliński wstąpił do wojska i już w trzy lata później został absolwentem Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, która zyskała później sławę szkoły generałów. Kariera wojskowa młodego oficera postępowała bardzo szybko – w Sztabie Generalnym został dostrzeżony przez generała Jerzego Gomulickiego, który skierował go do Akademii Sztabu Generalnego LWP, którą ukończył w 1963 r.
W 1967 r. Kukliński został wysłany do Wietnamu, gdzie pełnił przez pół roku służbę w Komisji Rozjemczej. Przeciwnicy pułkownika twierdzą, że już wtedy został on zwerbowany przez amerykański wywiad. W rok później szybko awansujący oficer trafił do Legnicy, gdzie brał udział w przygotowaniach do inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację – został jednym z najbardziej zaufanych współpracowników późniejszego szefa MON Wojciecha Jaruzelskiego. Fakt udziału wspólnie z Armią Radziecką w tłumieniu Praskiej Wiosny bardzo źle podziałał na morale wielu oficerów LWP – wśród rozczarowanych rolą narzucaną Polsce znalazł się również Ryszard Kukliński. Kolejnym wydarzeniem, które według słów pułkownika zaważyło na jego postępowaniu była masakra robotników na Wybrzeżu w Grudniu 1970 r.

Szpieg

Ryszard Kukliński twierdził, że sam zgłosił się do Amerykanów z propozycją współpracy w sierpniu 1972 r. Początkowo miał zaoferować współpracę z grupą siedmiu polskich oficerów, ale Amerykanie uznali taką sytuację za zbyt ryzykowną i na placu boju pozostał sam Kukliński. Z niektórych informacji wynika, że polski oficer nie chciał początkowo współpracować z CIA i pracownicy Agencji przez pierwsze lata podszywali się pod przedstawicieli amerykańskiej armii. Pułkownik Kukliński zawsze twierdził, a potwierdzali to Amerykanie, że nie brał pieniędzy za dostarczane informacje.

Pułkownik Ryszard Kukliński przez dziesięć lat informował Amerykanów o najbardziej strzeżonych tajemnicach Układu Warszawskiego. Polak współpracujący z CIA przekazał do USA ponad 35 tys. stron dokumentów. Dzięki Kuklińskiemu Amerykanie znali dokładnie plany wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, radzieckie plany wojny w Europie, plan przekazania Moskwie zwierzchnictwa nad wojskami Układu Warszawskiego w razie konfliktu z NATO, czy planowane lokalizacje ściśle tajnych bunkrów dowodzenia w Polsce, w Bułgarii i na terenie Rosji. Polski oficer przekazał też CIA dokumentację techniczną najnowszych systemów uzbrojenia, wdrażanych w armiach krajów Układu Warszawskiego.
Z opublikowanej niedawno książki Benjamina Weisera zatytułowanej „Tajne życie” wynika, że polscy wojskowi przygotowujący wprowadzenie stanu wojennego byli przekonani o nieuchronności radzieckiej interwencji. Dowodem na prowadzone przygotowania miało być zrzucenie w Polsce tajnych grup komandosów, którzy przygotowywali lądowiska i bazy dla Armii Radzieckiej. Potrojono również liczbę czołgów stacjonujących w radzieckiej bazie w Bornem Sulinowie. Sam Kukliński twierdził jednak tuż przed śmiercią, że z wyrwanych z książki zdań nie można wyciągać wniosków o nieuchronności radzieckiej interwencji w Polsce.

W 1981 r. Ryszard Kukliński nabrał przekonania, że kontrwywiad jest coraz bliższy odkrycia jego związków z CIA. Pułkownik został wywieziony przez Amerykanów do Berlina, gdzie dołączyła do niego rodzina. Stamtąd razem polecieli do Stanów Zjednoczonych. W USA Kukliński otrzymał nową tożsamość i przeszedł operację plastyczną zmieniającą nieco jego rysy twarzy. Pułkownik otrzymał też stałą pensję z od CIA.
Ryszarda Kuklińskiego nie oszczędziły tragedie osobiste. W 1994 r. w odstępie kilku miesięcy zginęli obaj jego synowie. Jeden z nich zaginął podczas nurkowania, a drugi w wypadku samochodowym, którego sprawca do tej pory nie został wykryty. Prowadzone przez Amerykanów śledztwa nie doprowadziły do odkrycia jakichkolwiek faktów wskazujących na zemstę obcych służb, ale wiele osób z otoczenia pułkownika jest
"To najważniejsze źródło informacji, jakie kiedykolwiek mieliśmy nie tylko w Polsce, ale w całym bloku wschodnim" – miał napisać w 1978 roku jeden z oficerów CIA. Były szef Centralnej Agencji Wywiadowczej Wiliam Casey twierdził, że "nikt na świecie w ciągu ostatnich czterdziestu lat nie zaszkodził komunizmowi tak jak ten Polak".
Pułkownik Kukliński, jako pierwszy cudzoziemiec otrzymał Distinguished Intelligence Medal, będący jednym z najwyższych odznaczeń CIA.

Proces i rehabilitacja

Przez kilka lat po ucieczce pułkownika Kuklińskiego komunistyczne władze nie przyznawały się do tego faktu. 23 maja 1984 r. zbiegły do Stanów Zjednoczonych oficer Ludowego Wojska Polskiego współpracujący z CIA został zaocznie skazany w tajnym procesie przez Sąd Wojskowy na karę śmierci. W marcu 1990 r. kara śmierci została w ramach amnestii zamieniona na 25 lat więzienia.

Jeszcze przez wiele lat po upadku komunizmu Ryszard Kukliński nie mógł doczekać się rehabilitacji. Ułaskawienia go odmówił nawet prezydent Lech Wałęsa. Dopiero na wiosnę 1995 r. I prezes Sądu Najwyższego wniósł rewizję nadzwyczajną od wyroku skazującego Kuklińskiego za zdradę i dezercję. Wyrok został uchylony, ale sprawę przekazano prokuraturze, która ponownie rozesłała listy gończe za pułkownikiem. Jesienią 1997 r. prokuratura wojskowa umorzyła śledztwo dotyczące zdrady i dezercji, uznając, że Ryszard Kukliński działał w stanie wyższej konieczności.
Pułkownik po raz pierwszy przyjechał do Polski w 1998 r. Paradoksalnie stało się to dzięki zabiegom Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera. Podczas tej wizyty w Polsce Kukliński z powodu obaw o bezpieczeństwo miał wzmocnioną ochronę BOR, którą porównywano nawet do środków bezpieczeństwa podejmowanych podczas wizyt papieskich.
Z najnowszych informacji wynika, że Ryszard Kukliński był w Polsce dwukrotnie w zeszłym roku. O tych wizytach wiedzieli tylko jego najbliżsi przyjaciele. Pułkownik zaczął urządzać swoje nowe warszawskie mieszkanie.

Zdrajca czy bohater?

Według badania Pentora przeprowadzonego w sierpniu 2002 r., 36 proc. naszych rodaków uważało pułkownika Kuklińskiego za zdrajcę, 34 proc. uznało go za bohatera, a 30 proc. nie miało zdania na ten temat.
Ocena osoby i życia Ryszarda Kuklińskiego jest w dużym stopniu związana ze stosunkiem do PRL. Łatwiej jest uznać pułkownika bohaterem, jeżeli jest się zdania, że przed 1989 r. Polską rządziły władze nie realizujące naszego interesu narodowego, a dodatkowo sterowane z Moskwy. Z kolei słowa o zdradzie najczęściej wypowiadają osoby, które nie są w stanie całkowicie zanegować PRL.
Bliscy współpracownicy pułkownika Kuklińskiego z czasów, gdy służy w LWP do tej pory nie potrafią wybaczyć mu zdrady. Generał Wojciech Jaruzelski i generał Czesław Kiszczak oceniają postępek Kuklińskiego zdecydowanie negatywnie. Chociaż w wypowiedzi po śmierci pułkownika, Kiszczak stwierdził, że teraz nie będzie już o nim mówił, ani dobrze, ani źle.
Lech Wałęsa zajmuje postawę pośrednią. Były prezydent uznaje bohaterstwo Ryszarda Kuklińskiego, ale jednocześnie podkreśla, że nie jest to postawa, którą należałoby promować w obecnych czasach.
Przekonany, że Kukliński dobrze służył Polsce jest Zbigniew Brzeziński, który napisał po śmierci pułkownika: „Teraz pułkownik Kukliński dołączył do panteonu polskich bohaterów, z których wielu wszystko poświęciło, ale zostało źle zrozumianych lub zapomnianych. W ostatnich latach tym, co bolało Kuklińskiego najbardziej, było oczernianie go przez tych, którzy powinni być mądrzejsi i którzy często podzielali z nim ten sam cel, jakim była niepodległość Polski. Fakt, że był także oczerniany przez ludzi, którzy tak zagorzale służyli sowieckim interesom, nie miał dla niego żadnego znaczenia”.

„Z głębokim smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, prawdziwego bohatera zimnej wojny, któremu wszyscy winni jesteśmy wieczny dług wdzięczności” – napisał w oświadczeniu dyrektor CIA George Tenet. Szef Agencji wypowiedział się również o pobudkach Kuklińskiego pisząc: „Uczynił to dla najszlachetniejszych powodów: by wspierać świętą sprawę wolności i pokoju w swojej ojczyźnie i na całym świecie. To w dużej mierze dzięki odwadze i poświęceniu pułkownika Kuklińskiego jego rodzima Polska i inne poprzednio ujarzmione narody Europy środkowej i wschodniej oraz dawnego Związku Sowieckiego są teraz wolne”.
Korespondent "Rzeczpospolitej" w Waszyngtonie Krzysztof Darewicz twierdzi, że w ostatnich latach Ryszard Kukliński był smutnym i przygnębionym człowiekiem. Pułkownik nie zgadzał się na udzielanie wywiadów polskim mediom, do czasu, gdy jego osoba zostanie oczyszczona w kraju z wszelkich zarzutów. "Wszystko poświęciłem Polsce i zapłaciłem za to straszną cenę" – miał mówić rozgoryczony Kukliński.
Niezależnie od oceny postawy pułkownika Kuklińskiego, wszyscy zgadzają się, że był on postacią tragiczną, wpisaną w pogmatwaną historie naszego kraju. Z ostatnich wiadomości wynika, że ciało pułkownika Ryszarda Kuklińskiego zostanie poddane kremacji w Stanach Zjednoczonych, a jego prochy zostaną sprowadzone do Polski, gdzie odbędzie się prawdopodobnie pogrzeb wojskowy.

Marcin Pijaczyński
2004-02-13
..............................................................................................
materiał pochodzi ze strony : http://wiadomosci.polska.pl