25 lis 2010

Niebieską czy czerwoną ..pigułkę ?



Szlachcic czy oszust ?

mgr Bronisław Komorowski

Blog Aleksandra Ściosa
- Pytania do kandydata Komorowskiego
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Blog Andrucha
- Teczka "hrabiego"- B Komorowskiego ...
- Dr R Szeremietiew o mgr B Komorowskim

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Podczas II tury wyborów prezydenckich w Lipcu 2010
- 8. 933.887 - Polakow postawiło dobrowolnie krzyżyk przy jego nazwisku !

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

W kwestii dnia dzisiejszego sami sprawdźmy jak dalece na naszą psychikę wpływają media ..wystarczy włączyć TV i ustawić na dowolną stację polskojęzyczną koncernu ITI..


Otwórzmy jakąkolwiek gazetę Springera czy Agory ..

Ktoś pomyśli zwariowałeś człowieku ..

Czy aby na pewno o mnie chodzi ..
Pozwólcie zatem że posłużę się cytatem :

" Przyjdą czasy, że ludzie zwariują,
a tego który nie będzie taki jak oni
będą gonić wołając za nim:   WARIAT !!! "
- św. Antoni Pustelnik (IVw.)


Wnioski pozostawiam do samodzielnej oceny ...


Andruch - /Klub GP w Opolu/
http://andruch.blogspot.com/

24 lis 2010

Teczka "hrabiego"- B Komorowskiego ...


Szlachcic czy oszust ?


mgr Bronisław Komorowski

- Komorowski stracił herb
- Herb Komorowskich – wyjaśnienie zagadki
- Prawdziwe korzenie Bronisława Komorowskiego
- Jak Komorowscy “załatwili sobie” tytuł hrabiowski i herb Korczak

2: Wywiad środowiskowy.


Bronisław Komorowski urodził się 4 czerwca 1952 w Obornikach Śląskich. Jest synem hrabiego Zygmunta Leona Komorowskiego, który był profesorem nadzwyczajnym afrykanistyki na Uniwersytecie Warszawskim, i Jadwigi Szałkowskiej, która była doktorem socjologii pracującym w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. W latach 1957–1959 mieszkał w Józefowie, a od 1959 do 1966 w Pruszkowie pod Warszawą, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej. Ukończył XXIV Liceum im. Cypriana Kamila Norwida w Warszawie. Przez wiele lat związany z ruchem harcerskim. Należał do 75 Mazowieckiej Drużyny Harcerskiej w Pruszkowie. Podczas studiów był instruktorem harcerskim w 208 WDHiZ im. Batalionu "Parasol" w hufcu Mokotów.
W 1971 r. został po raz pierwszy aresztowany za działalność opozycyjną. W 1976 r. pomagał robotnikom Radomia i Ursusa. W harcerstwie poznał przyszłą żonę - Annę, z którą ma piątkę dzieci (trzy córki i dwóch synów). W 1977 ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1977–1980 był stażystą w redakcji "Słowa Powszechnego". Pismo było krytykowane przez większość katolików, a przede wszystkim przez Episkopat Polski. Pismo za aprobatą władz PRL osiągało nakład 100 tys. egzemplarzy. Współpracował z Komitetem Obrony Robotników oraz Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W 1980 został skazany na karę miesiąca pozbawienia wolności za zorganizowanie w dniu 11 listopada 1979 manifestacji. W latach 1980-1981 pracował w Ośrodku Badań Społecznych NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze. W latach 1981–1989 był nauczycielem historii w prywatnym liceum ogólnokształcącym o profilu humanistycznym w Niepokalanowie. Był drukarzem, kolporterem i wydawcą, m.in. Biblioteki Historycznej i Literackiej oraz redaktorem niezależnego, podziemnego pisma „ABC".


3: Polityka

W latach 1980–1981 pracował w Ośrodku Badań Społecznych NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze. 27 września 1981 był jednym z sygnatariuszy deklaracji założycielskiej Klubów Służby Niepodległości.
W latach 1989 – 1990 był dyrektorem gabinetu ministra Aleksandra Halla w Urzędzie Rady Ministrów. Od 1990 r. do 1993 r. pełnił funkcję cywilnego wiceministra obrony narodowej ds.wychowawczo-społecznych w rządach: Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego i Hanny Suchockiej. Poseł na Sejm I, II, III, IV, V i VI kadencji.W pierwszej połowie lat 90. związany był z Unią Demokratyczną i Unią Wolności. W latach 1993 – 1995 pełnił w tych ugrupowaniach funkcję sekretarza generalnego. Jako kandydat Unii Demokratycznej uzyskał mandat poselski w wyborach w 1991 r. i 1993 r. Od 1993 r. do 1997 r. przewodniczył sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Pełniąc funkcję wiceministra obrony narodowej odpowiedzialnego za WSI w latach 1992-1993 nadzorował inwigilację Radosława Sikorskiego.W 1997 r., pod koniec trwania II kadencji Sejmu, wraz z grupą działaczy UW pod kierownictwem Jana Rokity, utworzył Koło Konserwatywno-Ludowe. Koło w tym samym roku przyłączyło się do nowo powstałego Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, które następnie przystąpiło do Akcji Wyborczej Solidarność. W SKL pełnił funkcje: sekretarza generalnego i wiceprezesa. W wyborach w 1997 r. Komorowski zdobył mandat poselski jako kandydat AWS (z listy SKL). W latach 1997 – 2000 przewodniczył sejmowej Komisji Obrony Narodowej, a w latach 2000 – 2001 był ministrem obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka. W 2001 r. Komorowski wraz z częścią działaczy SKL związał się z Platformą Obywatelską. Z listy tego ugrupowania kandydował do Sejmu IV kadencji (uzyskał mandat poselski w okręgu warszawskim). Po inauguracji nowego parlamentu wystąpił z SKL i zaangażował się w działalność Platformy. Od 2001 r. jest członkiem Zarządu Krajowego PO.W 2001 r. był zastępcą przewodniczącego Sejmowej Komisji Obrony Narodowej oraz członkiem Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Od 23.10.2004 do 22.04.2006 roku pełnił funkcję Przewodniczącego Regionu Mazowsze Platformy Obywatelskiej; W październiku 2005 roku został Wicemarszałkiem Sejmu RP V kadencji;Od czerwca 2006 r. pełni funkcję wiceprzewodniczącego Platformy. 5 listopada 2007 roku został wybrany marszałkiem Sejmu VI kadencji


4: Praca

Podczas studiów był instruktorem harcerskim w 208 WDHiZ im. Batalionu "Parasol" w hufcu Mokotów.W 1977 kończy studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1977–1980 był stażystą w redakcji "Słowa Powszechnego". W latach 1980-1981 pracował w Ośrodku Badań Społecznych NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze. W latach 1981–1989 był nauczycielem historii w prywatnym liceum ogólnokształcącym o profilu humanistycznym w Niepokalanowie. Od 1989 roku zawodowy polityk.


5: Prywatna rozmowa w Izraelu

Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i prezydent Izraela Szimon Peres spotkali się w Jerozolimie przy okazji zakończenia trzydniowej wizyty marszałka w Izraelu. Bronisław Komorowski, bacząc na bogactwo Polski, wyraził nadzieję, że polski rząd ostatecznie przygotuje ustawę rekompensacyjną. Stanowiłaby ona podstawę do wypłaty "odszkodowania" za pozostawione w Polsce w okresie II wojny światowej mienie żydowskie. Komorowski nadmienił, że rozmowa z prezydentem Izraela częściowo miała charakter prywatny. W trakcie rozmowy z prezydentem Izraela Szimonem Peresem marszałek Komorowski zaznaczył, że faktyczny zwrot mienia pozostawionego w wyniku wojny byłby raczej trudny, wskazał jednak na możliwość wypłaty rekompensat w wysokości aż około 25 proc. wartości mienia. Jak podkreślił, miałyby być one wypłacane w częściach. W przeciwnym wypadku wiązałoby się to z kompletnym zrujnowaniem budżetu Państwa Polskiego. Po tym spotkaniu prasa żydowska pisze, że Polska zapłaci odszkodowania "po zmianie reżimu w Polsce"! Stwierdzenie to padło ze strony prof. Gregory Glazova w wydaniu pisma żydowskiego Front Page Magazine z 27 lipca 2007 roku. Prof. Glazov krytykując znane stanowisko żydowskiego prof. Normana Finkelsteina, który wskazuje na nadużycia grup syjonistycznych przechwytujących pieniądze płynące za odszkodowania dla ofiar wojny, mówi iż:

The scandal is two-fold: attaching to the excessive demands placed upon Swiss banks and the lack of due demands placed upon Austria and Turkey (the case of Poland will be resolved by its regime change).

"Siłą argumentów Finkelsteina, wspieranego przez Hilberga [...] jest skandal dotyczący pieniędzy za odszkodowania dla ofiar Holokaustu. Skandal jest podwójny: dotyczy nadmiernych żądań wobec banków szwajcarskich oraz brak takich żądań wobec Austrii i Turcji (przypadek Polski będzie rozwiązany przez zmianę reżimu) [...]."

Chodzi tutaj o planowane odsunięcie od władzy wszystkich osób, które nie dopuściłyby do zmiany przepisów w Polsce umożliwiających "wydojenie" Polski na obiecane
przed Komorowskiego 64 miliardy dolarów. Jak podały węgierskie media 10 października 2007 roku na forum ekonomicznym w Tel Awiwie prezydent Izraela Szymon Peres stwierdził, że m.in.

(...) wykupujemy Manhattan, wykupujemy Węgry, wykupujemy Rumunię, wykupujemy Polskę. I jak ja to widzę, nie mamy żadnych problemów.




6: Afera "Uczelniana"

Komorowski w latach 2000 – 2001 był ministrem obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka. Krzysztof Borowiak w maju 2000 roku wygrywa konkurs organizowany przez Urząd Służby Cywilnej i zostaje cywilnym dyrektorem Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON. Pomimo wielu trudności ze strony Komorowskiego, który dążył do likwidacji tego Departamentu, udało się Borowiakowi przygotować program restrukturyzacji szkolnictwa wojskowego. Krzysztof Borowiak opisuje, iż Komorowski był głuchy na argumenty programu restrukturyzacyjnego, nie chciał ich wysłuchiwać i ignorował departament. Komorowskiemu bardzo zależało by nie dopuścić do restrukturyzacji szkolnictwa wojskowego, gdyż jak sam Borowiak tłumaczy, wyżsi oficerowie WP wykorzystywali struktury szkolnictwa do robienia własnych interesów. 05 lutego 2001 w skandaliczny sposób Komorowski odwołuje Borowiaka ze stanowiska, argumentując swoją decyzję ciężkim naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych, twierdząc, że swoim działaniem dyrektor Borowiak nie tylko zmierzał do podważenia autorytetu kierownictwa resortu, złamał również zasadę apolityczności wiążącą członków korpusu Służby Cywilnej co oczywiście jest bzdurą. Potwierdził to Sąd Okręgowy w Warszawie, orzekając prawomocnie (po 4 latach), że nie istniały żadne podstawy do zwolnienia Borowiaka na podstawie art. 52 Kodeksu pracy. Wkrótce po usunięciu z MON Krzysztofa Borowiaka, "grupa trzymająca władzę", zapewnia w budynkach WAT działalność prywatnej Szkoły Wyższej Warszawskiej, założonej przez Fundację Rozwoju Edukacji i Techniki, która okazała się biznesem kierowanym przez oficerów WSI. O interesach WSI na majątku WAT jest mowa w Raporcie z Weryfikacji WSI w rozdziale 10 (strona 133):

Działalność oficerów WSI w Wojskowej Akademii Technicznej - opisująca fałszowanie dokumentacji finansowej, wyłudzenia kredytów, pranie brudnych pieniędzy oraz inne działania przestępcze i kryminalne, które naraziły budżet państwa na gigantyczne straty.

Aktywność oficerów WSI niejednokrotnie przybierała charakter przestępczości gospodarczej na wielką skalę, wskutek której Skarb Państwa tracił wielomilionowe sumy. Bardzo często środki finansowe należące do podmiotów gospodarczych lub instytucji związanych z wojskiem były transferowane bądź malwersowane za pośrednictwem firm, fundacji bądź innych instytucji tworzonych z inicjatywy oficerów WSI lub mających z nimi ścisłe powiązania.

Bronisław Komorowski wszelkimi możliwymi sposobami chciał ochronić interesy kolegów z WSI, między innymi próbując skompromitować komisje weryfikacyjną. Bronisławowi Komorowskiemu nie postawiono zarzutów. Sprawę umorzono i skutecznie wyciszono. Więcej na temat przekrętów w WAT w latach 2000-2001 w artykułach tygodnika "NIE": "Szmal honor i ojczyzna", "Z czego żyją szpiedzy" i "Jad wywiadu", a także kolejne, już z roku 2007, w artykule pt. "Grunt, honor i ojczyzna".


7: Afera "Gruntowa"

Według śledztwa "Gazety Polskiej" z marca 2007 roku w artykułach "Ministrowie obrony prywatnej spółki" i "Klinika pod specjalnym nadzorem" Leszka Misiaka i Piotra Nisztora, opisany zostaje proceder wyprowadzenia przez Bronisława Komorowskiego i Janusza Onyszkiewicza atrakcyjnych gruntów z terenu Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie do firmy Lilianny Wejchert (byłej zony współwłaściciela ITI).

W zeszłotygodniowym artykule "Ministrowie obrony prywatnej spółki" opisaliśmy, jak dzięki decyzjom ówczesnych szefów resortu obrony, Janusza Onyszkiewicza i Bronisława Komorowskiego, wyprowadzono działkę z terenu Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie do prywatnej spółki Euro-Medical Lilianny Wejchert. Mimo protestów władz szpitala Onyszkiewicz zdecydował się 6 czerwca 2000 r. (kilka dni przed odejściem z urzędu) przekazać prywatnej spółce wart około 2,5 mln zł teren o pow. 2500 mkw. Jego zdaniem był to teren... "zbędny dla wojska". Mimo interwencji w tej sprawie m.in. ówczesnego szefa Sztabu Generalnego gen. Henryka Szumskiego, który uważał, że jest to bardzo niekorzystne dla armii, decyzję podtrzymał Komorowski.

Rocznie klinika mogła przynosić zyski rzędu 3–5 mln zł. W radzie nadzorczej spółki Euro-Medical Klinika Radioterapii zasiedli m.in. prof. Szczylik, gen. Roman Kloc – dyrektor Departamentu Infrastruktury MON, gen. bryg. Marek Maruszyński – od 2001 do 2005 r. dyrektor WIM, gen. Andrzej Trybusz – szef Zarządu Wojskowej Służby Zdrowia, Lilianna Wejchert oraz przedstawiciel AMW płk Mieczysław Jurek.

Ze słów Wejchertowej wynikało, że ostatecznie minister Onyszkiewicz i tak podejmie decyzję o wydzieleniu gruntu pod klinikę, niezależnie od stanowiska szpitala. Tak też się stało. Prezes Euro-Medicalu rzeczywiście zwróciła się bezpośrednio do ministra i zgodę dostała.

Czuli się tak pewnie, że bez pozwolenia wycięli kilkadziesiąt drzew na wydzielonym gruncie – wyłudzenie skomentował jeden z pracowników szpitala. Bronisław Komorowski starał się bagatelizować sprawę i odżegnywał się od podejrzanej transakcji, obarczając winą swojego poprzednika - Janusza Onyszkiewicza. Tymczasem w wyprowadzeniu gruntu do Euro-Medicalu brał udział jego zaufany człowiek, wieloletni pracownik Agencji Mienia Wojskowego Krzysztof Bucholski – szef kampanii Komorowskiego do parlamentu w 2001. Według dokumentów, do których dotarła "GP",
Bucholski przejmował w imieniu AMW działkę przy ul. Szaserów w Warszawie od Stołecznego Zarządu Infrastruktury MON. Po publikacji "GP" o wyprowadzeniu gruntu z terenu WIM Komorowski stwierdził:

Unieważnienie decyzji ministra obrony narodowej przez jego następcę musi mieć jakieś twarde podstawy. Sam fakt, że ktoś powątpiewał co do słuszności tej decyzji, jeśli nie było żadnych podstaw formalnych do jej zmiany, dla mnie nie może być wystarczającym uzasadnieniem. Dlatego też jako następca ministra Onyszkiewicza nie zmieniłem jego decyzji.

Jeśli argumenty dyrektora szpitala, szefa Sztabu Generalnego i wiceministra obrony narodowej, przeciwnych oddaniu przez wojsko państwowego gruntu prywatnej spółce, nie były dla ministra przekonujące, to czyje argumenty trafiały do szefa resortu obrony

- argumenty finansowe?

Także i tym razem milionowe straty Państwa Polskiego zostały umorzone a sprawę kliki Komorowskiego wyciszono.


8: Afera "Offsetowa"

18 października 2007 roku "Gazeta Polska" zamieszcza artykuł Leszka Misiaka pt. "Komorowski i WSI". Bronisław Komorowski w tym czasie jest ministrem obrony i nadzoruje przetarg dotyczący wielozadaniowego samolotu i offsetu. Romuald Szeremietiew, były wiceminister ON, publicznie zwraca uwagę, że lepszy offset ma szwedzko-brytyjski koncern oferujący nam samoloty JAS-39 Gripena. Uważa ponadto, że mogło dojść do poważnych nadużyć podczas przetargu i przygotowanych umów offsetowych.

Odwołano mnie, co opóźniło rozstrzygnięcie przetargu na samolot. Jestem pewien, że "afera" jaka wybuchła w lipcu 2001 r. była świetnym pretekstem, aby odsunąć mnie od decyzji w przetargach. Dlaczego? Może warto sprawdzić w jaki sposób rozstrzygnięto te przetargi beze mnie - mówi Szeremietiew. Były wiceminister wyjaśnia: - Obecnie toczy się kilka postępowań karnych przeciwko gen. Pawłowi N. związanych z podejmowanymi przez niego decyzjami w sprawach zakupów uzbrojenia. Jest też wiele głosów krytycznych w sprawie wynegocjowanych przez stronę Polską warunków offsetowych dotyczących tych przetargów.

Dziś już wiemy, że Polska straciła ogromne pieniądze na zakupie samolotu wielozadaniowego F-16. W owym czasie jednak Komorowski, po publicznych wystąpieniach Szeremietiewa, natychmiast dymisjonuje Zbigniewa Farmusa i Szeremietiewa pod pretekstem zarzutów dotyczących korupcji.Farmus jest spektakularnie zatrzymany w czasie rejsu promem do Szwecji. Zgodę na akcję wydaje Bronisław Komorowski. Funkcjonariusze UOP zatrzymują Zbigniewa Farmusa, asystenta Szeremietiewa. Stawiają mu zarzut łapówkarstwa i korupcji. Zostaje tymczasowo aresztowany. Media piszą o dokumentach dotyczących przetargów MON jakie miano znaleźć w domu Farmusa. Takich informacji udziela prokuratura.

Asystent Szeremietiewa trafia do aresztu. W trakcie śledztwa jest straszony szykanami wobec rodziny, grozi mu się represjami wobec bliskich, konta i majątki przyjaciół Farmusa sprawdza, choć nie ma na to zgody, prokuratura. W końcu słyszy - obciążysz Szeremietiewa - wyjdziesz. Nie zgadza się. Po pięciu latach zostaje oczyszczony przez sąd z zarzutu łapownictwa.

Polska na tej aferze traci kilka miliardów dolarów. Należy tutaj przypomnieć, że kancelaria Dewey Ballantine doradzał skarbowi Państwa nie tylko przy zakupie F-16 (Lockheed Martin), ale także na nabyciu od British Petroleum 494 stacji benzynowych w Niemczech przez PKN Orlen, czy kontrakcie na dostawy ropy z Rosji nie ze źródła a od pośrednika J&S. Niestety nie udało nam się zebrać więcej informacji na temat afery offsetowej, gdyż nasz informator odpowiedzialny za to śledztwo zaginął.


9: Afera "Marszałkowa"

5 listopada 2007 roku Bronisław Komorowski spotyka się z pułkownikiem WSI - Aleksandrem Lichockim. Lichocki, jak dowodzi Leszek Misiak w artykule "Komorowski i WSI" to bliski przyjaciel Komorowskiego, występujący jako jego rzecznik, który pomaga mu podczas wypadku syna.

Lichocki z Komorowskim rozmawiają o wykradzeniu aneksu do raportu sporządzonego przez Antoniego Macierewicza. Wiedzą, że nazwisko Komorowskiego pojawia się w raporcie ponad 60 razy. Premier Jarosław Kaczyński w dniu 7 listopada 2007 roku udziela wywiadu Łukaszowi Warzesze z "Faktu". Na pytanie jakich pytań komisji weryfikacyjne WSI boi się Bronisław Komorowski odpowiada proroczym wówczas zdaniem:

Chodzi o sprawy, które w większości wypadków były opisywane w prasie. Dotyczyły decyzji, podejmowanych przez Bronisława Komorowskiego w okresie, gdy był ministrem obrony, przysparzających pewnym bardzo ważnym ludziom czy ich rodzinom różnych wartości. Te decyzje w świetle prawa, a z całą pewnością w świetle dobrych obyczajów, były nieuzasadnione. Były też inne kwestie, o których nie mogę tutaj mówić. I dziwi mnie, że media się tym kompletnie nie zajęły. Nie zaczęły drążyć, pytać.

Komorowski wie, że musi podjąć kontrakcję lub obciążające go materiały mogą zostać ujawnione. Ma dwa wyjścia: dowiedzieć się, co znajduje się w aneksie dokumentu lub skompromitować pracę Komisji i wyprzedzić ewentualny atak na swoją osobę. Oba można połączyć w skomplikowaną, lecz w przypadku powodzenia, niezwykle skuteczną kombinację operacyjną. Aleksander Lichocki wydaje się człowiekiem idealnym do jej zainicjowania. Ma pełne zaufanie Komorowskiego, z którym łączy go wieloletnia, zażyła znajomość i bardzo dobre kontakty z wieloma dziennikarzami.

Komorowski z kolegami z WSI i Platformy próbowali dobrać się do raportu. Jednak ten leżał bezpiecznie u prezydenta. Należało przejść zatem do drugiego etapu kombinacji i próbować skompromitować pracę Komisji.

Jan Olszewski 30 maja 2007 roku podczas obrad sejmowej Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka mówi:

Otóż ja wszystkim tym osobom i czynnikom, które od wielu miesięcy starannie i gorliwie zabiegają, żeby dowiedzieć się czegoś o treści aneksu do raportu komisji weryfikacyjnej, który w tej chwili spoczywa na biurku pana prezydenta, który jest jedynym uprawnionym do nadania temu dokumentowi klauzuli jawności, chcę oświadczyć, że dopóki nie będzie decyzji prezydenta, nikt z państwa i nikt z czynników zainteresowanych nie dowie się na temat ani jednego zdania, które jest w tym aneksie. Ja za to odpowiadam i ja za to daję słowo – słowo przeciwko słowu
Lichocki uruchamia kampanię dezinformacji w mediach. Ukazuje się kłamliwy artykuł Anny Marszałek z 19 listopada 2007r. pt. "Aneks do raportu o WSI na sprzedaż". 28 października 2007r. - Komorowski nie wytrzymuje i w Radiu Zet grzmi:
Pan Macierewicz powinien zniknąć ze swojej instytucji (...) Kwestia odwołania ministra Macierewicza wydaje się być kwestią oczywistą.

7 lutego 2008 Antoni Macierewicz w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" twierdzi:

Pan marszałek Komorowski przez lata chronił ludzi z WSI i zgodnie z ustawą powinien za to ponieść odpowiedzialność.

W odwecie za ujawnienie prawdy o WSI "grupa trzymająca władze" próbuje wsadzić Macierewicza. 22 lutego 2008 "Dziennik" w artykule pt. "Były szef kontrwywiadu pod lupą - Śledczy sprawdzą Macierewicza" pisze:

Prokuratura sprawdzi, czy Antoni Macierewicz nie złamał prawa, kierując kontrwywiadem wojskowym i likwidując WSI - zapowiada minister sprawiedliwości

Robert Wit Wyrostkiewicz w artykule z dnia 2 października 2008 roku pt. "WSI i Komorowski: protokół przesłuchania Komorowskiego!" pisze:

(...) marszałek Sejmu kilkakrotnie kontaktował się z oficerami służb wojskowych w celu pozyskania fragmentu aneksu do raportu o WSI dotyczącego jego osoby. Według naszych informatorów próbował także skompromitować całą Komisję Weryfikacyjną WSI.

W protokołach przesłuchania Komorowski zdradza swojego przyjaciela - Lichockiego

Pan Lichocki w rozmowie ze mną sugerował możliwość dotarcia albo do tekstu, albo do treści całości lub fragmentu mojej osoby-aneksu do raportu WSI.(...) Umówiliśmy się, że on odezwie się gdy będzie na pewno miał możliwość dotarcia do tych dokumentów.

Ktoś usiłuje wrobić redaktora Wojciecha Sumlińskiego zajmującego się tą sprawą. Prokuratura występuje o areszt dla redaktora Sumlińskiego. Według nieoficjalnych informacji jakie dotarły do dziennikarzy, już wcześniej przygotowano profil psychiczny Sumlinskiego, z którego wynika, że będzie łatwo go złamać i urabiać. Zatajają przed sądem informacje o próbie samobójczej dziennikarza w trakcie pierwszego zatrzymania. Ponad dwa miesiące trwają bardzo silne naciski by Sumliński trafił do aresztu.

Usłyszałby wówczas propozycję "obciążysz członków Komisji to wyjdziesz!"

Wojciech Sumliński pisze list otwarty opisując kulisy zatrzymania. Romuald Szeremietiew twierdzi, że nie ma wątpliwości, że obie sytuacje wskazują na przeprowadzenie przez służby operacji opartych na tym samym schemacie, a Sumliński miał w nich odegrac taką samą rolę jak Farmus w jego przypadku. I wszystko wskazuje na to, że miał rację.

9 listopada 2008 roku Wojciech Wybranowski w "Naszym Dzienniku" publikuje artykuł pt. "Tajna narada u Komorowskiego" w którym zdradza początki rzekomej afery korupcyjnej w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Poseł Paweł Graś (PO) "pęka" i mówi, iż nie zamierzał brać w tym udziału.

Dnia 21 listopada 2008 roku Wojciech Wybranowski w artykule pt. "Ani słowa prawdy..." tak komentuje sprawę wrobienia Sumlińskiego:

Zeznania Bronisława Komorowskiego z lipcowego przesłuchania przez Prokuraturę Krajową nie tylko w części dotyczące kontaktów z Lichockim i Tobiaszem są nieprawdziwe. Więcej - tłumacząc się przed śledczymi ze swego udziału i roli jaką odegrał w działaniach służb-specjalnych wobec Komisji Weryfikacyjnej i dziennikarza Sumlińskiego marszałek Bronisław Komorowski nie powiedział ani słowa prawdy. A nadto, okazuje się, że marszałek- miał jakże istotne z punktu widzenia "kryminalistyki"- motyw by w sprawę wrobić i w efekcie zniszczyć Sumlińskiego

Kolejne dni przynoszą kolejne dowody na brutalne kłamstwa i powiązania Bronisława Komorowskiego.

Dnia 27 lutego 2010 roku Antoni Macierewicz w artykule "Kłamstwa Bronisława Komorowskiego I WSI"demaskuje część kłamstw Komorowskiego:

Nie jest prawdziwe oświadczenie pana posła Bronisława Komorowskiego, że inwigilacja Radosława Sikorskiego miała miejsce, gdy nie pełnił funkcji wiceministra obrony narodowej odpowiedzialnego za WSI. Przeciwnie. Data rozpoczęcia sprawy przez WSI o kryptonimie „Szpak” (czyli inwigilacji Sikorskiego) to 2 październik 1992 r. W tym czasie Komorowski był wiceministrem obrony narodowej – funkcję pełnił do listopada 1993 r.

Przez cały ten czas prowadzono intensywne i brutalne rozpracowanie Sikorskiego pod zarzutami stricte politycznymi używając do tego wszelkich narzędzi operacyjnych z podsłuchem i podglądem włącznie kierowanymi przeciwko Radosławowi Sikorskiemu, jego narzeczonej, rodzicom, bliskim i współpracownikom. Sprawę prowadził zaufany ministra Komorowskiego płk. Lucjan Jaworski, którego Komorowski mianował szefem kontrwywiadu WSI po wcześniejszej konsultacji z Florianem Siwickim, jednym z autorów stanu wojennego.


Komorowskiemu nie zostają postawione zarzuty. Sprawa zostaje skutecznie wyciszona. Komorowski startuje na prezydenta.


10: Gra Szyfrantem

13 kwietnia 2009 roku chorąży SWW Stefan Zielonka nie przychodzi do pracy. Zielonka pracował w wojskowych służbach specjalnych od 30 lat. Był szyfrantem. Jest żonaty, ma dorosłe dziecko. Od tego czasu ślad po nim zaginął.
Policja umieściła w Internecie jego zdjęcie jako poszukiwanego. Media spekulują na temat dwóch najbardziej prawdopodobnych wersji wydarzeń. Według pierwszej - szyfrant mógł zostać porwany lub podjął współpracę z obcym wywiadem. Druga wersja, o której zgodnie zaświadczają premier Tusk, Jacek Cichocki i Janusz Zemke mówi o problemach zdrowotnych i osobistych, lub nieszczęśliwym wypadku, jako realnej przyczynie zniknięcia żołnierza SWW.

Generał Marek Dukaczewski, ostatni szef WSI, tak komentuje sprawę:

Jestem przekonany, że służby od dawna poszukiwały już szyfranta. Możliwe, że jest to kontrolowany przeciek, wyraz bezradności służb przed nieuniknionym wyciekiem. Takie zniknięcia w służbach już się zdarzały ale rzadko.

Według przesłanych do Instytutu Prawdy Obywatelskiej materiałów wywiadowczych, Stefan Zielonka "zaginął" gdyż odkrył nieprawidłowości przy zakupie sprzętu kryptograficznego oraz dopuszczeniu do użytku urządzeń, które nie przeszłyby stosownej certyfikacji. Najprawdopodobniej został zamordowany.

W Raporcie Macierewicza na stronie 146 czytamy:

Opisane, nie będące wyjątkiem, działania powodowały wymierne straty dla budżetu państwa. Stanowiły również, poprzez akredytowanie urządzeń kryptograficznych bez faktycznego przeprowadzenia wymaganych badań, olbrzymie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Z dopuszczonych w ten sposób do użytku urządzeń korzystały lub korzystają osoby sprawujące najwyższe urzędy państwowe w tym: Prezydent RP, Szef BBN, Minister Obrony Narodowej, Szef Sekretariatu MON, Sekretarz Stanu I Zastępca MON, Szef Sztabu Generalnego WP, Szef WSI czy Komendant Główny ŻW. Na uwagę zasługuje także fakt, iż gdyby zamiast wieloletnich starań zmierzających do zakupu obcych urządzeń zdecydowano się na przygotowanie własnych rozwiązań, prawdopodobnie w tym samym czasie udałoby się je wdrożyć.
(...)
Brak kontroli i dowolność w dysponowaniu państwowymi pieniędzmi były w WSI niemal codziennością. Dochodziło do sytuacji, w których nie stosowano żadnych zasad przetargowych i kupowano sprzęt specjalistyczny z pominięciem jakichkolwiek procedur.
(...)
W roku 2004 wytypowano m.in. firmę INSAM, która została wpisana do Krajowego Rejestru Sądowego w 8 dni po wygraniu przetargu.
(...)
Informacje uzyskiwane przez oddział WSI w Bydgoszczy wskazywały, że w regionie tym regularnie odbywały się spotkania z udziałem wysokich oficerów WP, polityków, przedstawicieli lokalnego biznesu i aparatu władzy. Spotkania te określono mianem "ROLOWISKA".
(...)
W trakcie spotkań dochodziło do zawierania porozumień i optowania na rzecz określonych inwestycji lub wykonywania określonych usług na zasadzie uprzywilejowania. Zamówienia uzyskiwały firmy powiązane z "ROLOWISKIEM", zaś koszty realizacji znacznie przekraczały wartość kosztorysową.


W raporcie możemy przeczytać więcej szczegółów na temat spółki SILTEC i firmy INSAM. Jak pokazuje jednak czas oraz fakty, zagadnienie ochrony kryptograficznej nie tylko przerosło media, ale i Komisję Weryfikacyjną, a także zapewne prokuraturę wojskową, która od 14 lutego 2007 r. prowadzi śledztwo o sygn. Po.Śl.84/05 w tej sprawie i prawdopodobnie nie szybko można spodziewać się jego zakończenia oraz wyników. Jak widać z sygnatury, rozwikłanie sprawy kryptografii w MON jest bardzo skomplikowane, gdyż śledztwo jest faktycznie prowadzone od 2005 roku – piąty rok bez konkretnych wyników. Pojawia się więc kolejne pytanie: "Dlaczego?". Przecież Antoni Macierewicz przed kamerami wielokrotnie twierdził, że ma niezbite dowody popełnionych przestępstw przez oficerów WSI.Prawdopodobnie szyfrant odkrył podwójne dno afery kryptograficznej w WSI. Nie tylko odkrył poważne nieprawidłowości przy zakupie sprzętu kryptograficznego wykazane w raporcie ale także odkrył drugie - znacznie poważniejsze dno tej sprawy. Kupowany sprzęt kryptograficzny mógł być dostarczany przez obcy wywiad, być może, jak wynika z nieprawidłowości przy przetargach, współpracujący przy inwigilacji Polaków z WSI. Odkrył, że dostarczany sprzęt zawierał podatne na złamanie 'S-bloki'. W takim przypadku możliwe byłoby, niemal w czasie rzeczywistym, inwigilowanie między innymi kancelarii Prezydenta RP, Szefów BBN, Ministra Obrony Narodowej,Szefa Sekretariatu MON, Sekretarza Stanu i Zastępcę MON, Szefa Sztabu Generalnego WP, Szefa WSI i Komendanta Głównego ŻW.

źródło : http://teczki.obserwowani.pl/8561.html#top


"Andruch" /Klub GP w Opolu/
http://andruch.blogspot.com/

Niech się Pan trzyma , Panie Jarosławie !

Polak to powinno brzmieć dumnie !


image
Jarosław Marek Rymkiewicz

Elity nie potrzebują Polski !

- "Elity nie potrzebują Polski !"
- "Polacy muszą poznać prawdę o Smoleńsku"
- "Czy to koniec Kaczyńskiego ?"
- "Jarosław Kaczyński ugryzł żubra"




"Andruch" /Klub GP w Opolu /
http://andruch.blogspot.com/

23 lis 2010

Sprawy polsko - niemieckie w kontekście egzekwowania praw mniejszości narodowych ..


Sen.Dorota Arciszewska - Mielewczyk w Opolu.[18-11-2010]

Kim jest i czym się zajmuje pani senator ?

Absolwentka Wydz. Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego oraz Wydz. Administracyjnego Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni.
Od 1990 roku w KPN . W latach 2000-2004 należy do Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego , obecnie w Prawie i Sprawiedliwości . Zasiadała w Sejmie III i IV kadencji . W wyborach parlamentarnych w 2005 roku wybrana z listy Prawa i Sprawiedliwości na senatora VI kadencji i ponownie w 2007 roku uzyskując poparcie aż 141 tys wyborców . Już w 2003 roku zainicjowała powstanie "Powiernictwa Polskiego" które to zostało formalnie zarejestrowane już w roku następnym czyli 2004 . Pani senator Dorota Arciszewska - Mielewczyk jest członkiem honorowym stowarzyszenia "Gdynian wysiedlonych" a także zrzeszenia "Kaszubsko-Pomorskiego".

Zaś wzorem postępowania, tak w życiu osobistym jak i na niwie politycznej był i jest nadal, tragicznie zmarły przed 13 laty w katastrofie morskiej - jej ojciec - kpt. Eugeniusz Arciszewski.

Uniwersytet Opolski - aula


Na wspólne zaproszenie "Klubu Gazety Polskiej w Opolu" a także "Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" na Uniwersytecie Opolskim" w dniu 18-11-2010 roku , w Starej Auli U O , przy ul.Oleskiej 48, o godz. 18.00 , odbyło się otwarte spotkanie pani senator Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk z mieszkańcami Opola .

W imieniu organizatorów spotkanie prowadzili kol. Ryszard Szram - /"Klub GP w Opolu"/

a także Stanisław Tomczyk -/K.Z."Solidarność" Uniw.Op./ .
Słowo wstępne wygłosił kol. Romuald Kałwa - /"Klub GP w Opolu"/...


Tematem spotkania były szeroko rozumiane stosunki polsko-niemieckie w kontekście umowy bilateralnej Polsko-Niemieckiej z 1991 roku. Ze szczególnym podkreśleniem punktów w/w umowy odnoszących się wzajemnego poszanowania i realizacji owych zapisów w kwestii mniejszości tak niemieckiej w Polsce jak i polskiej mniejszości w Niemczech .

Jak się okazuje mniejszość niemiecka [MN] w Polsce w pełnym zakresie korzysta z przysługujących im praw wynikających z owych zapisów umowy bilateralnej, natomiast co do respektowania owych zapisów po stronie niemieckiej - wygląda to zupełnie inaczej . Niemalże od samego początku strona niemiecka stawia przeszkody chociażby natury administracyjnej co przekłada się w praktyce na przeciąganie w nieskończoność wydanie oczekiwanych przez stronę polską stosownych decyzji , odsyłając samych zainteresowanych z jednego biura do kolejnego i tak "w koło Macieja" ( np: z Urzędu Krajowego do innego urzędu w którymś z wielu niemieckich Landów itd.).

Podobnie się ma w kwestii zwrotu nielegalnie zajętych aktywów i nieruchomości należących przed wojną do Organizacji Polonijnych skupiających Polaków w Niemczech . Pomimo wielu spotkań ze strona niemiecką sprawa utknęła w martwym punkcie i jak dotąd nie widać na dziś żadnego realnego rozwiązania. Strona niemiecka ma całą rzeszę prawników i wile kancelarii adwokackich na skinienie palcem , które jak pokazuje rzeczywistość są bardzo skuteczne w działaniu tak na forum niemieckim jak i ogólnoeuropejskim , wygrywając przed sądami unijnymi wszystko co jest możliwe do wygrania . Dodatkowo jakby zło się zmówiło bo i polskie sądy w swoim orzekaniu kierują się wpierw prawem unijnym co oznacza że sprawy w polskich sądach wnoszone przez obywateli niemieckich o zwrot pozostawionego mienia ..są przez nich niemalże w 100% wygrywane . Co więcej ów proces narasta lawinowo a rząd polski umywa od tego ręce. Okazuje się że państwo polskie nie dopilnowało by w odpowiednim czasie, dokonać stosownych zmian zapisów w księgach wieczystych dla takich opuszczonych nieruchomości.

Czyli jak się okazuje mimo upływu niemalże półwiecza nikt się nie kwapił by ten stan zmienić , by w zgodzie z obowiązującym prawem przejąć owe nieruchomości przez skarb państwa a co najważniejsze dokonać stosownych wpisów korygujących stan faktyczny .

Dość dokładnie na ten temat wypowiadała się pani senator na dzisiejszym spotkaniu. Poruszyłem tu jeden może kilka z wielu wątków jakie omawiała pani senator podczas swojego długiego wykładu . Całość spotkania można obejrzeć na załączonych filmach video . Jestem przekonany że warto poświęcić swój czas by w spokoju obejrzeć zapis z całego niemalże spotkania .

dyskusja po wykładzie...



Już na sam koniec kilku uczestników spotkania zwróciło się do pani senator zadając jej konkretne pytania.

  
  
  

W podsumowaniu ...


Całe spotkanie choć trwało dość długo upłynęło w miłej i przyjaznej atmosferze . Widać było że chwile te obu stronom spotkania przyniosły konkretne korzyści w postaci wniosków na przyszłość w głównym temacie jakim są w dalszym ciągu niespełnione postulaty strony polskiej w kwestii respektowania przez stronę niemiecka zapisów owego traktatu podpisanego w 1990 roku , przez ówczesnego premiera RP T. Mazowieckiego i Kanclerza Niemiec Helmuta Kohla.

W ramach wdzięczności za poświęcony nam czas rozległy się głośne i szczere oklaski po czym został wręczony pani senator od organizatorów bukiet kwiatów ..
  
  




Już na samo zakończenie pani senator dokonywała pamiątkowych wpisów każdemmu kto o to poprosił na wcześniej rozdanych pamiątkowych wydaniach broszur "Powiernictwa Polskiego"...

Uroczysta kolacja - dyskusja przy kawie







relacja video







foto: Paweł Szram
Video : "Andruch"
Całość zredagował i poskładał : "Andruch" /Klub GP w Opolu /
http://andruch.blogspot.com/

22 lis 2010

Dr R Szeremietiew o mgr B Komorowskim


Bronisław Komorowski

<<CHONOR>> PREZYDENTA <<KOMORUSKIEGO>

"Jak podało RMF 8 listopada , po 9 latach procesu sąd uniewinnił Romualda Szeremietiewa - byłego wiceszefa MON w rządzie Buzka , oskarżonego o dopuszczenie do tajemnic asystenta. Sąd uznał, że to nie Szeremietiew, ale ówczesny minister Bronisław Komorowski odpowiada za ochronę tajemnicy.

Tym samym Szeremietiew został uwolniony od winy we wszystkich zarzutach, jakie postawiono mu najpierw w mediach, a potem w prokuraturze. W 2001 r. w "Rzeczpospolitej" Bertold Kittel napisał, że asystent Szeremietiewa Zbigniew Farmus żądał od firm zbrojeniowych łapówek w imieniu szefa . Po publikacji Szeremietiew został zawieszony, a potem odwołany z MON na wniosek ówczesnego szefa resortu Bronisława Komorowskiego. W marcu tego roku Szeremietiew zarzucił Komorowskiemu, że zlecił on wtedy WSI jego inwigilację. Komorowski replikował, że to normalna rzecz, iż kontrwywiad "osłania" wielkie, wielomiliardowe przetargi, poddając szczególnej kontroli ludzi, którzy je organizują.

Do ostatniej chwili ważyła się sprawa przesłuchania Bronisława Komorowskiego przed sądem. Prowadzący proces sędzia Piotr Ermich kilka miesięcy temu wystąpił do Kancelarii Prezydenta z pismem, w którym zwracał się o wskazanie możliwości i terminu przesłuchania głowy państwa w tej sprawie. Niedawno do sądu nadeszła odpowiedź, podpisana przez sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztofa Łaszkiewicza. Napisał on, że przesłuchanie prezydenta nie będzie możliwe wobec tego, że jest on "najwyższym reprezentantem władzy wykonawczej" mającym nadzór zwierzchni nad państwem i wobec zasady trójpodziału władzy.

W tym stanie rzeczy sąd zamknął proces i udzielił głosu stronom. Prokuratura wnosiła o uznanie Szeremietiewa za winnego i karę grzywny. Obrona wskazywała, że to nie Szeremietiew, lecz sam minister - czyli Bronisław Komorowski, a wcześniej Janusz Onyszkiewicz, odpowiadali za ochronę tajemnic w MON, bo tak stanowi ustawa o ochronie informacji niejawnych. Po godzinnej naradzie sąd uniewinnił Szeremietiewa , podkreślił też, że nie ma dowodów, by Szeremietiew kiedykolwiek polecił wydać Farmusowi jakiekolwiek tajne dokumenty.

Od początku wiedziałem jakie są fakty, że zarzut jest niesłuszny - mówił Szeremietiew po wyroku.

Dodał, że dziwi się, iż Komorowski jeszcze jest prezydentem. Dziwię się, bo sam mówił, że odejdzie z życia politycznego, jeśli okażę się niewinny, bo to dla niego sprawa honorowa - wyjaśnił."

źródło : Dr Romuald Szeremietiew : Komorowski powinien przeprosić


ŹródŁo:
http://www.polskatimes.pl...,.html?cookie=1

MARSZAŁKOWI HONOR ZACHOROWAŁ

Red. Monika Olejnik w TVN24 zapytała Bronisława Komorowskiego („Kropka nad i” 8 luty 2010) czy jednym z „haków”, na którym można powiesić jego jako kandydat na prezydenta nie będzie tzw. sprawa Szeremietiewa. Pan Bronisław dziarsko odparł, że to kłopot SLD (kandydata Szmajdzińskiego?). Bo chociaż Szeremietiewa uniewinniono to zarzuty prokuratura postawiła mu, gdy rządził Leszek Miller. A sam pan marszałek nie miał z tym nic wspólnego. Trochę mniej skromnie o swojej roli w tropieniu mnie Komorowski mówił w maju 2004 r. dziennikarzowi „Życia Warszawy”: „Zleciłem WSI objęcie działaniami Zbigniewa F. (asystenta wiceministra) i Romualda Sz.”.

Sięgnąłem do archiwum i odnalazłem tekst z którego wynika, że jednak można mieć wątpliwości, czy Komorowski ma prawo do tej „niewinności”. „Gazeta Wyborcza” nr 167, z dnia 19/07/2001 Tematy dnia, str. 2 Ryszard Holzer Chora obrona Ostatnie wydarzenia w Ministerstwie Obrony świadczą, że sytuacja w tym resorcie jest chora. Oto przebieg choroby:
najpierw minister nie jest w stanie odwołać wiceministra;
rozpoczyna więc jego inwigilację;
"Rzeczpospolita" oskarża wiceministra i jego asystenta o korupcję; w spektakularnej akcji z użyciem śmigłowca na płynącym do Szwecji promie UOP aresztuje asystenta wiceministra; wreszcie sam wiceminister zostaje odwołany.

A na koniec tego cyrku okazuje się, że WSI nie ma żadnych dowodów, które świadczyłyby o przestępstwach popełnionych w pionie Szeremietiewa. Po co więc była cała zabawa? Tylko po to, żeby minister pozbył się wiceministra?

Bronisław Komorowski twierdzi, że decyzje podjął świadomie i gotów jest ponieść konsekwencje. Normalnie w takiej sytuacji jedyna możliwa konsekwencja to dymisja. Ale po tym, co się dzieje w ostatnich dniach w rządzie, słowo "dymisja" ulega gwałtownej dewaluacji.


Jak widać nie jest to żaden „hak” z wrażych czeluści BBN, ale artykuł z GW, którą trudno podejrzewać o wrogość do Komorowskiego. Podkreślam te zdania: „Bronisław Komorowski twierdzi, że decyzje podjął świadomie i gotów jest ponieść konsekwencje. Normalnie w takiej sytuacji jedyna możliwa konsekwencja to dymisja.”

Pamiętam konferencję prasową Komorowskiego, na której bronił swojej decyzji w sprawie akcji na Bałtyku dla zatrzymania Zbigniewa Farmusa i usunięcia mnie z MON. Mówił, że wprawdzie WSI nie znalazło dowodów moich przestępstw, ale prokuratura już przeszukała sejf w moim gabinecie, będzie śledztwo i będą dowody. Wtedy zapytano go, a co się stanie, jeśli okaże się, że jestem niewinny. Komorowski odparł, że to będzie oznaczało koniec jego kariery politycznej. Podkreślił, że jako człowiek honoru inaczej nie będzie mógł postąpić.

Można wnosić, że choroba, w 2001 r. trawiąca „obronę”, teraz zaatakowała „honor” pana marszałka. I dlatego tylko, niepomny dawnych deklaracji, zgłasza aspiracje do prezydentury.

I jeszcze PS. Komorowski twierdził w TVN24, że w sprawie zatrzymania Farmusa miał rację. Skazano go na 2,5 roku więzienia, a Farmus nie złożył odwołania od tego wyroku. Komorowski mija się z prawdą. Farmus złożył odwołanie i czeka na rozprawę. Do tego Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu uznał zasadność skargi Farmusa na postępowanie polskiego wymiaru sprawiedliwości i państwo polskie będzie musiało mu wypłacić odszkodowanie. To też zasługa Komorowskiego, który kazał w lipcu 2001 r. Farmusa na Bałtyku łapać.

ŹródŁo:
http://szeremietiew.blox....zachorowal.html

HONOR - ANACHRONIZM!

W dniu 8 listopada 2010 r. sąd rejonowy dla Warszawy Śródmieście wydał wyrok uniewinniający mnie od zarzutu złamania ustawy o ochronie informacji niejawnych. Sędzia w uzasadnieniu do wyroku stwierdził, że ustawa jako odpowiedzialnego za ochronę tajemnicy wskazuje „kierownika jednostki organizacyjnej”. Z Regulaminu MON wynika, że tylko ministrowi obrony podlegały służby ochraniające tajemnice. W MON doszło do uchybień, ale odpowiadał za to minister Komorowski, a nie jego pierwszy zastępca Szeremietiew. Po słowach sędziego stało się jasne, dlaczego świadek Komorowski wzywany kilka razy nie stawił się w sądzie.

W czasie ogłoszenia wyroku na sali był jeden dziennikarz z PAP. W mediach ledwie wspomniano, że zostałem uniewinniony. „Rzeczpospolita” zapomniała, że oskarżano mnie „śladem jej publikacji”. Jedynym pismem, które poprosiło mnie o komentarz był „Najwyższy Czas”(nr 47/2010).
http://nczas.home.pl/wazn...-komorowskiego/

Honor prezydenta Komorowskiego?

Jak Pan zareagował? Po 9 latach uniewinnienie

Gdyby prokuratura zbadała rzetelnie zarzuty, to nie byłoby aktów oskarżenia i procesów. Ogłoszenie przez media, że „wiceminister obrony Romuald Sz.” jest podejrzany o łapownictwo było strasznym upokorzeniem. W całym moim życiu nie było przykładów wskazujących bym miał - mówiąc kolokwialnie – „lepkie ręce”. W okresie PRL należałem do nielicznego grona działaczy niepodległościowych. Za to byłem represjonowany i spędziłem kilka lat za kratami jako więzień polityczny. Moje nazwisko jest w encyklopediach, słownikach i na kartach najnowszej historii Polski. A moi koledzy w rządzie AWS uznali, że jestem kryminalistą. Nikt z tzw. decydentów nie zastanowił się nad wiarygodnością oskarżeń. Nie tylko zostałem zhańbiony fałszywymi oskarżeniami i usunięty z MON, ale uruchomiono na wielką skalę wymierzone we mnie działania prokuratury i tajnych służb. O tym media szeroko informowały opinię publiczną. Osoby znaczące w mediach i w państwie prawie bez wyjątku zachowały się fatalnie.

Skierowano przeciw Panu, 9 lat temu, ostrą nagonkę w mediach.

Naganiaczami byli dziennikarze „Rzeczpospolitej” Anna Marszałek i Bertold Kittel. Gazeta ukazywała na mnie jako osobnika umoczonego w aferze korupcyjnej w MON. To był stały motyw – lista tekstów na mój temat jest imponująca. Przy czym dziennik podkreślał z dumą, jak to „śladem jego publikacji” spotykają mnie kolejne zarzuty. Redakcyjny dostojnik w komentarzu „Dymisja pod presją” (11 lipca 2001 r.) stwierdzał: „Wczoraj premier zdecydował o jego odwołaniu. Jest to powód do satysfakcji.” Dodawał z troską, że gdyby nie demaskatorskie teksty dziennikarzy, to pewnie „jego”, czyli mnie, nikt by z MON nie odwołał. A jako dobry obywatel podkreślał: „Wolelibyśmy jednak, aby na coraz częstsze przypadki korupcji na wszystkich piętrach władzy reagowały powołane do tego służby. Dziennikarskiej satysfakcji mielibyśmy wtedy mniej, ale obywatelskiej - znacznie więcej.” Charakterystyczne, że do dziś „Rzeczpospolita” nie wie jak się zachować. Wspominane „cyngle” nie pracują już w „Rzepie”, zmieniło się kierownictwo Redakcji, a mimo to nikt tam nie zdobył się na słowo przepraszam. Przy tym trzeba wyróżnić szczególny przypadek pt. Anna Marszałek pracującą dziś w gazecie „Dziennik”. Nie tylko dlatego, że sławna dziennikarka śledcza „odbierała nagrody za Szeremietiewa”. Ona nadal twierdzi, że pisała prawdę, a wyroki uniewinniające to efekt nieudolności prokuratury. Według niej: „Prokuratura spaprała akt oskarżenia”.


źródło : http://www.youtube.com/watch?v=Niekz62mSok&feature=related

Z MON odwołał Pana były szef resortu Bronisław Komorowski, jak dziś traktuję Pan tę postać?

Komorowski odegrał w aferze rolę kluczową. Z jego książki („Prawa strona życia”, Warszawa 2005) dowiedziałem się, że kiedy w 2000 r. obejmował stanowisko ministra to chciał się mnie z MON pozbyć. Premier Buzek mu wyjaśniał, że to niemożliwe bowiem za mną murem stoi przemysł obronny. Ja początek naszej współpracy zapamiętałem inaczej. Myślałem o dymisji. Wtedy Bronek zaprosił mnie na rozmowę. Przekonywał, że moje odejście zaszkodzi wizerunkowi rządu. Zapewniał, że chce ze mną współpracować. Wspominał - „jesteśmy z tego samego obozu politycznego, a teraz wspólnie możemy reformować wojsko.” Czy Komorowski mówił prawdę w rozmowie ze mną, czy odpowiadając na pytania Marii Wągrowskiej w publikacji z 2005 r.? Jeśli nie chciał ze mną współpracować to powinien był zgodzić się na moją dymisję. A gdybym jej nie złożył to mógł wystąpić do premiera o odwołanie mnie. Premier Buzek zaakceptowałby jego wniosek. Tymczasem deklarował wolę współdziałania i wiarołomnie starał się ograniczać moje kompetencje, np. odebrać podporządkowane mi departamenty. A kiedy to się nie udawało wziął do pomocy WSI.

Pisał Pan, że minister Komorowski zlecił inwigilowanie Pana przez WSI. Coś wyjaśniło się w tej sprawie?

Rzeczywiście to Komorowski wydał polecenie kontrwywiadowi WSI. Sam to potwierdził. W wywiadzie dla „Życia Warszawy” w 2004 r., mówił że wydał WSI polecenie „objęcie działaniami wiceministra Romualda Sz.” Tłumaczył, że skoro nadzorowałem przetargi, to on zlecił osłonę kontrwywiadowczą mojej osoby. Osłona kontrwywiadowcza tak jednak różni się od tego co robiło WSI, jak zwykłe krzesło odróżnia się od krzesła elektrycznego. „Gazeta Wyborcza” 19. lipca 2001 r zamieściła komentarz „Chora obrona”: „Ostatnie wydarzenia w Ministerstwie Obrony świadczą, że sytuacja w tym resorcie jest chora. Oto przebieg choroby: najpierw minister nie jest w stanie odwołać wiceministra; rozpoczyna więc jego inwigilację: „Rzeczpospolita” oskarża wiceministra i jego asystenta o korupcję; w spektakularnej akcji z użyciem śmigłowca na płynącym do Szwecji promie UOP aresztuje asystenta wiceministra; wreszcie sam wiceminister zostaje odwołany. A na koniec tego cyrku okazuje się nie ma żadnych dowodów, które świadczyłyby o przestępstwach popełnionych w pionie Szeremietiewa. Po co więc była cała zabawa? Tylko po to, żeby minister pozbył się wiceministra? Bronisław Komorowski twierdzi, że decyzję podjął świadomie i gotów jest ponieść konsekwencje. Normalnie w takiej sytuacji jedyna możliwa konsekwencja to dymisja.”

Bronisław Komorowski stwierdził, że jeśli Pan zostanie uniewinniony, wycofa się z polityki, bo to sprawa honorowa. Dotrzyma słowa?

Po wybuchu afery Komorowski pytany na konferencji prasowej o efekty działań WSI powiedział: „mam wiedzę, nie mam dowodów”. Wtedy dziennikarze zapytali go co zrobi, jeśli okaże się, że jestem niewinny. Odparł, że będzie to oznaczało kres jego politycznej kariery. Podkreślił, iż zdaje sobie sprawę, że podjął trudną decyzję i jeśli nie ma racji, to jako człowiek honoru straci prawo do sprawowania urzędów państwowych. Nie chcę być surowy wobec pana prezydenta, jednak skoro słyszałem jak wytykał innym brak honoru, to mam prawo zapytać w jakim stanie jest jego honor. W moim ostatnim procesie Komorowski miał zeznawać jako świadek. Pamiętając jak w kampanii wyborczej Komorowski wręczał Kaczyńskiemu tekst konstytucji miałem zamiar zrobić coś podobnego. Chciałem wręczyć Komorowskiemu "Kodeks Honorowy Boziewicza". Niestety nie stawił się na wezwanie sądu.

Do ostatniej chwili ważyła się sprawa przesłuchania Bronisława Komorowskiego przed sądem. Czy powinien zostać przesłuchany?

Miał być przesłuchany w moim procesie jako ostatni świadek 17 czerwca 2010 r. Nie stawił się w sądzie. Przesłał pismo w którym prosił, aby rozprawa odbyła się w innym terminie. Sugerował odległą datę 30 sierpnia 2010 r. Sąd przychylił się do prośby. Jednak 30 sierpnia znowu go nie było. Kancelaria prezydenta nie wiedziała (sic!) gdzie się znajduje i nie miała żadnych informacji dlaczego nie stawił się w sądzie. Na kolejny termin wyznaczony przez sąd przysłano z kancelarii pismo informujące, że prezydent jako przedstawiciel władzy wykonawczej nie może stawić się, bo to naruszyłoby zasadę równowagi władz. Tymczasem przesłuchanie Komorowskiego byłoby istotne bowiem z uzasadnienia uniewinniającego mnie wyroku wynika, że w MON doszło do naruszenia ustawy o ochronie informacji niejawnych, za co odpowiedzialny jest ówczesny minister ON.

Co wynika z uzasadnienia wyroku Sądu?

Prokuratura powinna z urzędu ścigać podejrzanego popełnienia czynu zabronionego. Jednak podejrzanym jest prezydent RP. Jeśli wg jego kancelarii prezydent nie może występować przed sądem w roli świadka, to jakże by mógł znaleźć się tam jako oskarżony?

Czy będzie Pan podejmował jakieś kroki związane z „odpowiedzialnością polityczną”, którą Pan poniósł? Wszak cała sprawa wyłączyła Pana z życia politycznego na kilka lat.

Startuję w wyborach na prezydenta Warszawy jako kandydat niezależny. Wkrótce będę wiedział na ile udało mi się odrobić stracone lata i obudować pozycję w sferze publicznej.

ŹródŁo:
http://szeremietiew.blox....nachronizm.html

PROFESOR ROMEK I DOKTOR BRONEK

Udzieliłem wywiadu dla „Super Expressu” na temat stosunku kandydatów na prezydenta do wojska, bezpieczeństwa narodowego, obronności. Redkacja zatytułowała moją wypowiedź: „Kaczyński skuteczniej obroni Polskę”. W kilka dni po ukazaniu się wywiadu na elektronicznej stronie SE mogłem przeczytać wypowiedzi związane z moim tekstem. Obok kilku merytorycznych uwag pojawił się głos, wnosząc z treści zwolennika/zwolenniczki Bronisława Komorowskiego (z podanego pseudonimu nie można ustalić płci). Nie było w nim odniesienia się do treści moich wypowiedzi. Gazeta została zbesztana, a nazywanie mnie profesorem.

„Prof. Romuald Szeremietiew: Kolejny IDIOTYZM naczelnego SE!!! Kto, kiedy nadał ten zaszczytny tytuł Szeremietiewowi??????????????. Niech naczelny SZMATŁAWCA poda łaskawie: Dz. U nr ………z dnia………..o nadaniu tytułu! Nauczyciel akademicki, to nie to samo, co profesor tytularny! Profesor?, na KUL, czyli tam, gdzie J. Kaczyński dał pokaz znajomości słów HYMNU państwa, którego był premierem!

Dziennikarz w rozmowie tytułował mnie profesorem i rzeczywiście nie jestem tzw. profesorem belwederskim. Nie mam tytułu nadanego przez prezydenta RP. Jestem tylko doktorem habilitowanym, czyli samodzielnym pracownikiem naukowym, dyrektorem Instytutu Prawa oraz wykładowcą KUL. Na umowie o pracę napisano, że jestem zatrudniony na stanowisku „profesora nadzwyczajnego”. W Polsce mamy obok profesorów "prezydenckich" także profesorów uczelnianych. Ten drugi przestaje nim być, gdy zwolni się z pracy. Dziennikarz zwracający się do mnie „panie profesorze” nie uchybił więc w niczym. Mógł tak mówić.

Wróćmy jednak do stopni i tytułów interesujących zwolennika(czkę) pana Komorowskiego. W 1994 r. zapisałem się na seminarium doktoranckie w Akademii Obrony Narodowej. Ustaliłem z promotorem temat pracy: „Kierowanie obronnością Rzeczypospolitej Polskiej”. Zacząłem uczęszczać na wykłady Podyplomowego Studium Operacyjno – Strategicznego, co było jednym z wymogów dopuszczenia do obrony pracy. Przypadkowo spotkałem Komorowskiego i powiedziałem mu, że pracuję nad doktoratem. Zainteresował się tym i zapytał, czym mógłby też zapisać się na seminarium do mojego profesora. Profesor chętnie go przyjął.

W czerwcu 1995 r. miałem pracę gotową. Zdałem egzaminy dopuszczające i odbyła się obrona publiczna pracy. Zaprosiłem na nią Komorowskiego. Miałem ciężką przeprawę. Zostałem zasypany pytaniami z sali. Okazało się, że była grupa pracowników AON, byłych „uczonych” z Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, którzy chcieli unicestwić mój doktorat. Obroniłem się, ale było bardzo ciężko.

Po pewnym czasie spotkałem mojego profesora i zapytałem kiedy jest planowana obrona pracy Komorowskiego. Okazało się, że po obejrzeniu mojej obrony Bronek nie zjawił się więcej na seminarium.

W 1999 r. znajomy namówił mnie na przygotowanie pracy habilitacyjnej. Początkowo miałem wątpliwości, czy powinienem to robić skoro zajmowałem stanowisko ministerialne w MON. Habilitację składałbym w AON, która była podporządkowana ministrowi obrony. Wytłumaczono mi, że stopień nadaje komisja państwowa, a Akademia będzie tylko kimś w rodzaju listonosza. Po zaakceptowaniu przez radę wydziału przekaże moją pracę do komisji. Komisja oceni pracę, mój dorobek naukowy i w tajnym głosowaniu zdecyduje. Znajomy profesor mówił, że wojsko nie ma żadnych liczących się wpływów w tej komisji, a zasiadająca w niej profesura zwykle patrzy krzywym okiem na ministrów usiłujących uzyskać habilitację. Dodał – jesteś prawicowcem, a w komisji tak raczej czerwono. Nie zdziwię się jak cię odrzucą.

Napisałem pracę habilitacyjną „Bezpieczeństwo Polski w XX wieku”. Recenzentami byli trzej wybitni znawcy zagadnienia. Rada wydziału zaaprobowała większością głosów moją rozprawę. W lutym 2001 r. komisja w tajnym głosowaniu nadała mi stopień doktora habilitowanego.

W tym samym czasie ukazała się na rynku wydawniczym ogromna księga: „DZIESIĘCIOLECIE POLSKI NIEPODLEGŁEJ 1989-1999”. Byłem autorem jednego z zamieszczonych tam tekstów więc dzieło trafiło do mnie. W dziale autorów znalazłem swój biogram i był także biogram mojego ówczesnego przełożonego Komorowskiego. Brzmiał on tak:

Bronisław Komorowski, dr nauk humanistycznych, minister obrony narodowej; poseł na sejm w latach:1990-1993 – podsekretarz stanu w MON, członek Unii Demokratycznej, 1994-97 – członek prezydium Rady Krajowej Unii Wolności, 1997-1998 sekretarz generalny Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, od 1998 r. członek Zarządu Krajowego SKL.

Pojechałem na Klonową, gdzie miał swoje biuro minister Komorowski. Powiedziałem, że mam do niego pretensję. Ja go zaprosiłem na obronę mojej pracy, a on na obronę swojej nie. Bronek wiedział o co mi chodzi. Zmieszany zaczął tłumaczyć, że obrona będzie wkrótce i na pewno mnie zaprosi, a redaktorzy księgi (Waldemar Kuczyński i Małgorzata Niezabitowska) trochę pośpieszyli się i awansem napisali mu przy nazwisku „doktor”. W lipcu wybuchła „moja” afera korupcyjna, minister Komorowski wyrzucił mnie z MON i na obronę doktoratu nie zaprosił. Mimo to co pewien czas zaglądałem na jego sejmową stronę internetową. Tkwiła tam niezmiennie informacja, że jest magistrem historii.
Przed rokiem rozmawiałem z jednym z profesorów AON. Opowiedział mi jaki kłopot sprawiłem komendantowi Akademii moją habilitacją. Podobno minister Komorowski ostro potraktował komendanta wygłaszając pretensje, że jego zastępca Szeremietiew zdobył w AON doktorat i habilitacje, a on, minister, ciągle jest magistrem. Komendant, był nim gen. Bolesław Balcerowicz, miał zapewnić Komorowskiego, że to naprawi. Rzeczywiście częściowo słowa dotrzymał. Po zakończeniu kadencji sejmu miałem prawo wrócić do pracy do poprzedniego miejsca zatrudnienia. Przed posłowaniem pracowałem w AON. Komendant musiał więc mnie zatrudnić. Zwolnił natychmiast, jak tylko skończył się okres gwarantowany przez ustawę. Zrobił to - jak mnie informował w piśmie - z powodów oszczędnościowych. Komorowski zaś znowu został zapisany na seminarium doktoranckie i wg mojego znajomego dostał nawet „wsparcie” jakiegoś pracownika AON w tworzeniu pracy. Po ośmiu latach go skreślono. Pracy nie było. A doktorant powinien zakończyć pracę nad doktoratem nie później niż w siedem lat.

Niedawno Komorowski opowiadał wyborcom, że pracę magisterską napisał w 11 dni.

Na koniec - czy byłbym ścigany za „profesora” przez zwolennika Komorowskiego, gdybym mówił, że jego faworyt skuteczniej obroni Polskę?


Foto : Stalówka .net

ŹródŁo: http://szeremietiew.blox....tor-Bronek.html
źródło : Forum(Łysakomania)



Szeremietiew: Komorowski musi mieć wyrzuty sumienia
  • Data publikacji: 09.03.2010 04:00

  • Szeremietiew o Komorowskim: - Nie mogę żądać przeprosin od kogoś, kto nie odczuwa takiej potrzeby

    "Super Express": - Twierdzi pan, że Bronisław Komorowski miał kontakty z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi i dlatego zdymisjonował pana z resortu obrony narodowej. Kandydat na kandydata Platformy na urząd Prezydenta RP odbija piłeczkę i mówi, że wcześniej nie podnosił pan takich zarzutów, a teraz "włączył się pan w kampanię zwalczania kandydatów PO".
    Romuald Szeremietiew: - To nieprawda. O sprawie powiązań Komorowskiego z WSI mówiłem wiele razy od lipca 2001 roku, gdy zostałem odwołany ze stanowiska wiceministra obrony narodowej. Każdy, kto jest zainteresowany tematem, znajdzie to w moich wypowiedziach z ostatnich lat. Jednak dopiero teraz wszyscy się tym zainteresowali. Marszałek Komorowski również, bo wcześniej to ignorował. Wiedziałem, że kampania prawyborcza w PO to dobry moment na moje wystąpienie. Ale nie jest moją zasługą ani winą, że tak krytycznie ono zabrzmiało.
    Patrz też: Pierwsze starcie Sikorski - Komorowski wygrał... Palikot
    - Komorowski mówi również, że jeśli WSI miały jakieś informacje o podejrzanych zachowaniach w resorcie, należało roztoczyć "opiekę" nad odpowiednimi osobami. On sam podpisał zgodę na taką kontrolę. Czy mówiąc w ten sposób, nie ustawia się na pozycji osoby niezaangażowanej w całą sprawę i czy ma do tego prawo?
    - Nie ma prawa. Byłem drugą osobą w MON, a nie jakimś urzędnikiem, który coś kombinował na boku. Jeśli minister Komorowski otrzymał od służb informacje na mój temat, powinien był od razu mnie zdymisjonować. Ale tego nie zrobił. Proszę sobie wyobrazić, że oficerowie wywiadu kontrolują drugą osobę w ministerstwie, zastępcę ministra. Przecież ja również byłem ich formalnym przełożonym! Taka sytuacja godzi w autorytet instytucji publicznych. Nie mam nic przeciwko temu, żeby mnie badano, ale tylko wtedy, gdy nie sprawuję funkcji publicznej. Pamiętam słowa Komorowskiego, gdy mnie odwoływał: "Mam wiedzę, nie mam dowodów". Pytam więc - co to była za wiedza, skoro sprawa zakończyła się moim uniewinnieniem?
    - Komorowski broni się mówiąc, że gdy przygotowywane są wielomilionowe przetargi, to rzeczą naturalną jest kontrolowanie ludzi odpowiedzialnych za nie. I dodaje, że jego też kontrolowano w takich sytuacjach.
    - Tak? A czy wiedział, że go kontrolowano? Kto mu zarządził kontrolę? Premier Buzek?

    - Dlaczego mówi pan, że Komorowski nie ma moralnego prawa kandydować na prezydenta?
    - Gdy mnie odwoływał, nawet dziennikarze mówili, że kiedyś zarzuty wobec mnie okażą się nieprawdziwe i że pozostanę człowiekiem niewinnym. Komorowski odpowiedział mniej więcej tak: "Podjąłem bardzo trudną decyzję i zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży. Jeżeliby się okazało, że Szeremietiew jest niewinny, będzie to oznaczało koniec mojej kariery politycznej, bo jako człowiek honoru nie będę mógł pełnić funkcji publicznej".
    - W wywiadzie dla "Polski" sugeruje pan, że Komorowski mógł ulec lobbystom zainteresowanym przetargami zbrojeniowymi. Zakładając, że zostanie prezydentem, może mieć to wpływ np. na bezpieczeństwo państwa?
    - Sytuacja jest dwuznaczna. Nie chcę jednak snuć tego typu rozważań, bo one łatwo zmieniają się w insynuacje.
    Patrz też: Prawybory w PO: Bili się młotkiem, radiem i pelargoniami
    - Czy oczekuje pan jakiegoś rodzaju kary dla marszałka Komorowskiego za to, że pana bezpodstawnie zdymisjonował?
    - Tego nie należy rozpatrywać na gruncie prawa karnego, ale etyki. To kwestia jego sumienia. Jako człowiek religijny musi mieć wyrzuty sumienia. To dostateczna kara i żadnej innej nie oczekuję.
    - Żadnych przeprosin?
    - Nie mogę żądać przeprosin od kogoś, kto nie odczuwa takiej potrzeby.

    - A może to nie tylko kwestia sumienia, ale i jego wiarygodności jako polityka?
    - To już pytanie do wyborców. Ja na niego nie będę głosował.

    Romuald Szeremietiew

    Były minister obrony narodowej, profesor Krakowskiej Szkoły Wyższej i KUL

    Źródło: Super Express


    Autor : "Andruch"
    http://andruch.blogspot.com/

    18 lis 2010

    "Teczka personalna Donalda Tuska" (PO )..

    "Teczka personalna Donalda Tuska" (PO )..

    Donald Tusk urodził się 22 kwietnia 1957 roku w Gdańsku w rodzinie rdzennych Kaszubów. Rodzina zajmowała niewielkie mieszkanko na kolejarsko-robotniczym podwórku kilkaset metrów od bramy stoczni.

    Dziadek Józef Tusk (1907–1987) był polskim urzędnikiem kolejowym, więźniem hitlerowskiego obozu Stutthof, żołnierzem Armii Polskiej na Zachodzie, był także przymusowo wcielony do Wehrmachtu.

    Po wojnie pracował jako lutnik. Drugi dziadek Franciszek Dawidowski jako robotnik przymusowy pracował przy Wilczym Szańcu, gdzie podczas wypadku stracił oko.

    Matka Ewa Tusk (z domu Dawidowska) niemal całe życie zawodowe była sekretarką w gdańskiej Akademii Medycznej. Tuska z matką łączyła szczególnie silna więź. Za to do ojca czuł dystans.

    Donald Tusk senior był typem kaprala: oschły i wymagający. Z zawodu stolarz, krótko pracował na kolei, aby dostać przydział na mieszkanie. Większość życia spędził jednak w domu, był chory na serce. Zmarł w 1972 roku, kiedy junior miał 15 lat.

    - - - - - - - - - - - - - - - -
    Cała obszerna publikacja została opracowana i udostępniona przez portal Obserwowani Pl.
    - - - - - - - - - - - - - - - -

    Po bezskutecznej próbie kilkukrotnej publikacji "poprzedniego" zdjęcia postanowiłem opublikować podobne choć inne , bez dodatkowych rekwizytów w postaci teczki akt. Wybrałem tą opcję gdyż uznałem że sama notatka jest tak ważną że warto pominąć cenzurę a dopiąć swego.

    Być może wielu z państwa owa notka wyda się na pierwszy rzut oka kuriozalną , mało wnosząca do już posiadanej wiedzy . Proszę zatem w to nie wierzyć i pokusić się o kliknięcie na link źródłowy do portalu obserwowani.pl ..

    Zapewniam że się nie zawiedziecie !


    autor: "Andruch" /Klub GP w Opolu/
    http://andruch.blogspot.com/

    17 lis 2010

    "Ruchome piaski" rzeczywistości ..a "zielona wyspa" min. V Rostowskiego.

    Tusk, Komorowski, Sikorski, Rostowski - ,,Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić'' - zacytujmy słowa Józefa Piłsudskiego , dziś po 92 latach nabierają one szczególnego znaczenia w kontekście ,,polityki'' zagranicznej, gospodarczej i społecznej obecnej ekipy.


    Premier przed i po "liftingu" ..


    Donald Tusk na billboardzie (fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja Gazeta)


    Bilbordy z D.Tuskiem w roli głównej , nie zastąpią rzeczywistości , ta zaś przypomina stąpanie po ruchomych piaskach...
    / Janusz Szewczak - główny ekonomista SKOK /


    Warto by tu na tę okoliczność przywołać tych kilkadziesiąt obietnic pana Tuska z jego expoze sprzed 3 lat i porównać aktualną szarą rzeczywistość.
    Żadne zaklęcia nie pomogą w zmianie rzeczywistości , jedyne co im w miarę sprawnie wychodzi to ogłupianie opinii publicznej , prezentując we wszelkich szeroko dostępnych mediach obraz idylli i sielanki ... .."Zielonej Wyspy szczęśliwości " , w związku z tym polecam niezły materiał który znalazłem na portalu www.bankier.pl : „Zielona wyspa” tonie w morzu deficytu - autorstwa : Pawła Lesiaka a także następny materiał z tego zakresu.."100 dni rządów Tuska i niespełnione obietnice "

    A jaka jest ta sielankowa rzeczywistość ..?

    A zatem posłuchajmy opinii tych , którzy na finansach i gospodarce się znają ...


    źródło : "Polityka przy kawie" - Program TVP1 - wyemitowany 8-11-2010 roku.

    W programie prowadzonym przez red. Macieja Zdziarskiego udział wzięli : główny ekonomista SKOK Janusz Szewczak i prof. Krzysztof Rybiński rektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie.

    Warto by tu posłużyć się na wstępie dość wymownym cytatem zaczerpniętym z źródłowego materiału filmowego .


    Platforma mówi :

    " Musicie na nas głosować , bo jak nie , to wróci ten paskudny PiS do władzy i nas wszystkich powsadza do więzień "

    / fragm. wypowiedzi prof. Krzysztofa Rybińskiego /


    Czego on dowodzi? Ano tego że wystarczy owo hasło - wytrych a natychmiast w mózgach pewnej części społeczeństwa zapala się czerwona lampka po czym niemalże po krótkiej chwili , wyłącza się racjonalne myślenie . Następuje proces hibernacji - uśpienia wrażliwości na "pewnego rodzaju" napływające bodźce z zewnątrz . Mam na myśli przekaż informujący o zgoła odmiennej rzeczywistości do tej wylewającej się na co dzień z ekranów popularnych audycji TV-nych należących do koncernu ITI bądź "poczytnych" a nie obciachowych periodyków autorstwa redaktorów m.in. z "czerskiej".

    Takie zjawisko czy inaczej stan (socjopatyczny) - otępienia umysłu , uśpienia świadomości , nazwijmy umownie "syndromem Leminga".

    Najwyraźniej obecna ekipa z całą premedytacją wykorzystuje samo zjawisko , podsycając je umiejętnie angażując do tego celu wszelkie szeroko dostępne media , będące w przeważającej mierze na ich usługach . Stosujące wysoko wyspecjalizowaną w formie socjotechnikę , niezbędną w takich przypadkach do "kierowania" uwagi klienta - wyborcy na te aspekty życia społeczno kulturalnego , które zagwarantują wymagane głosy wyborców i pełną kasę w biznesie.


    źródło


    autor : "Andruch" /Klub GP w Opolu/
    http://andruch.blogspot.com/