Nigdy za wiele przypomnienia , Kto był w tamtym czasie KATEM !!!
A kto OFIARĄ !!!
https://www.facebook.com/historiaoktorejsieniemowi/videos/1841030282826858/
6 grudnia 1942 r. „Spalili żywcem całą rodzinę, nawet malutkie dziecko”
Cały świat słyszał o stodole w Jedwabnem. Gross napisał w „Sąsiadach” o stodole, w której spłonęli Żydzi. Nie napisał za to o Polakach spalonych żywcem za ukrywanie żydowskich sąsiadów. Dlaczego? Czy dlatego, że prawda burzy jego chore widzenie świata? Dlaczego Gross nie napisał o rodzinie Kowalskich? O innych polskich rodzinach, które oddały życie za żydowskich sąsiadów, chociaż udzielanie im pomocy nie było ich obowiązkiem, a było szalonym ryzykiem, za które zapłacili najwyższą cenę?
Sąsiedzi spaleni żywcem, rozstrzelani i mordowani...
Ciepielów to wieś pod Radomiem. Wieś jakich wiele, której mieszkańcy, jak wielu innych w czasie drugiej wojny światowej, ukrywali Żydów. Zapłacili za to najwyższą cenę. W 1942 roku Niemcy za pomoc Żydom spalili żywcem trzydziestu czterech mieszkańców tej wioski. Wśród nich całą rodzinę Kowalskich – Bronisławę, Adama i pięcioro ich dzieci. Jesienią 1942 roku Adam i Bronisława Kowalscy przyjęli pod swój dach Elkę Cukier i Bereka Pinechesa, syna ciepielowskiego krawca. Podobnie zrobiły rodziny Obuchiewiczów, Kosiorów i Skoczylasów, które również udzieliły schronienia żydowskim sąsiadom.
Nie na długo. Już 6 grudnia wioskę otoczyli żandarmi. Adama Kowalskiego, jego żonę Bronisławę oraz ich dzieci – szesnastoletnią Janinę, dwunastoletnią Zofię, sześcioletniego Stefana, czteroletniego Henryka oraz rocznego Tadeusza – przeprowadzili do drewnianego domostwa Obuchów położonego w sąsiedztwie ich domu. Wrzucili ich do środka, zaryglowali drzwi, otoczyli budynek i podpalili go. Z płonącego domu udało się wybiec mocno poparzonej Janinie. Niemcy ją zastrzelili i ciągnąc za warkocz wrzucili spowrotem do środka. Spalili żywcem całą rodzinę, nawet malutkie dziecko.
Za pomoc Żydom w Ciepielowie i pobliskiej Rękawce 6 i 7 grudnia 1942 roku Niemcy zastrzelili lub spalili żywcem także innych Polaków – sześcioosobową rodzinę Obuchiewiczów (w tym siedmiomiesięczne dziecko), czternaście osób z rodziny Kosiorów (w tym pięcioro dzieci poniżej 15. roku życia: ośmioletniego Jana, pięcioletniego Mieczysława, czteroletniego Mariana, trzyletnią Teresę oraz 13-letnią Henrykę Kordulę, która przypadkowo znalazła się w domu Kosiorów) oraz Piotra Skoczylasa z ośmioletnią córką Leokadią.
Warto zwrócić uwagę, że na trzydzieści cztery zamordowane osoby połowa to były dzieci. Dzieci, których rodzice zaryzykowali ich życiem, by pomóc żydowskim sąsiadom, czasem zupełnie obcym ludziom, którzy zapukali do ich drzwi. Wobec tych faktów, zarzuty, że Polacy pomogli zbyt małej liczbie Żydów są po prostu haniebne. Dlaczego Gross ani jemu podobni nie zadają dość prostego pytania – ilu Żydów zaryzykowało by życiem swoich dzieci, by ratować Polaków? A ilu z uratowanych zachowało się jak Abram Tauber, któremu w czasie wojny żołnierze AK uratowali życie, a który jako komendant Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Chodlu osobiście zamordował ludzi, dzięki którym przeżył wojnę? Ilu uratowanych Żydów zostało ubekami, wielce zasłużonymi w mordowaniu Polaków? Dlaczego nikt nie pamięta dziś o Jadwidze Sałek – Deneko, która wyprowadzała z warszawskiego getta Żydów i ukrywała ich po „aryjskiej” stronie, między innymi w klasztorach? Jadwiga nie tylko pomagała Żydom, ale także działała w konspiracji. 25 listopada 1943 roku punkt kolportażowy, który prowadziła, został odkryty przez Niemców. Podczas rewizji oprócz prasy znaleźli oni także ukrywającą się w mieszkaniu rodzinę żydowską. 6 stycznia 1944 r. Jadwigę Sałek-Deneko Niemcy rozstrzelali w ruinach getta wraz z 11 Żydówkami o nieustalonych danych.
Pomagali – mimo najstraszliwszych represji
Za pomoc Żydom rozstrzelane zostały także inne polskie rodziny, w tym rodzina Baranków. Łucja i Wincenty Barankowie, mieszkańcy podmiechowskiej wsi Siedliska, ukrywali w swym domu 4 Żydów – krawców z Miechowa. Nie wiadomo, jak na trop ukrywanych wpadli Niemcy – czy był to donos, czy Niemcy przechwycili listy rodzin żydowskich, czy wydał ich torturowany przez gestapo członek miechowskiej komórki AK. Faktem jest, że 15 marca 1942 roku nad ranem wpadli do gospodarstwa Baranków. Szybko znaleźli ukrywających się w chlewie Żydów. Rozstrzelali ich na podwórku, przy studni. Łucja i Wincenty oraz dwaj ich synowie dwunastoletni Henryk i dziesięcioletni Tadeusz zostali zamordowani w stodole. Podobny los spotkał czterech braci którzy wraz z innymi mieszkańcami wsi Pantalowice i Hadle Szklarskie na Rzeszowszczyźnie ukrywali w leśnym bunkrze kilkoro Żydów. Nie mieli dylematów Bartoszewskiego i nie zastanawiali się, czy ktoś zobaczy, ile chleba niosą – dostarczali Żydom jedzenie. Nie zdradził ich sąsiad. Nie wydali Polacy. Niemcy schwytali jedną z ukrywających się w bunkrze Żydówek. Podczas przesłuchania (zapewne bardzo brutalnego) zdradziła nazwiska swoich dobroczyńców. 4 grudnia 1942 roku Niemcy rozstrzelali braci: najstarszy, Władysław miał 31 lat, najmłodszy Tadeusz 19. Wraz z nimi za tę samą „zbrodnię” zginęli też Emilia i Wincenty Lewandowscy, Zofia i Jakub Kuszek oraz Zofia Kubicka.
Za pomoc Żydom Polacy ginęli każdego dnia przez całą okupację. Nie wszystkie przypadki zostały odnotowane, nie wszystkie zapamiętane. Część z nich żyje tylko w pamięci mieszkańców wsi i miasteczek, pamiętających, że któryś z sąsiadów ukrywał Żydów. I tylko w ich pamięci. Instytut Yad Vashem niestety nie o wszystkich wie i chce pamiętać. Oczywiście jest odznaczenie – „Sprawiedliwi wśród narodów świata” oraz drzewka dla ludzi, którzy ratowali Żydów. Hańbą jest, że jest ich tak mało. Hańbą jest, że dziesiątki Polaków, którzy pomagali Żydom nigdy nie doczekali się za to wdzięczności. Nikt im nigdy nie podziękował, nie wręczył orderu, nie zapisał ich nazwisk.
"Andruch" z Opola
/http://andruch.blogspot.com/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz